środa, 30 października 2013

Tłuścioszek od Bielendy + INFO O ROZDANIU!

Witajcie!
Dziś już wracamy do rzeczywistości, w porównaniu z ostatnim postem będzie bardzo przyziemnie :)

Przyjrzymy się dziś dokładniej jednemu z płynów do demakijażu, a dokładniej - dwufazówce od Bielendy bawełna.


W codziennym oczyszczaniu twarzy, demakijażu nie przepadam za mleczkami. Znacznie bardziej wolę płyny micelarne czy dwufazówki. Przez długi czas stosowałam wersję awokado z tej serii. Postanowiłam to zmienić i sięgnęłam po bawełnę, która uznawana jest za 'tą lepszą'. Z pewnością do zakupu kusi też znak "Perła rynku kosmetycznego".

No i dziwna sprawa z tym płynem. O tyle, o ile podobała mi się wersja awokado, tak bawełna w pełni mnie zawiodła. Noszę soczewki i potrzebuje delikatnej, ale i skutecznej pielęgnacji oczu. Płyn był dla mnie kompletnie za tłusty, co zdradziłam Wam już w tytule ;) Moje rzęsy były klejące, zupełnie jakbym wylała na nie olej. Przy wcześniejszych stosowaniach nie zauważałam tego, ale po ponownym powrocie do awokado miałam podobny problem, tyle, że w mniejszym stopniu.

To jednak nie koniec problemów. Bywały dni, kiedy oprócz tłustej powłoki mglił mi oczy, co dla mnie jest niewybaczalne (trzeba tu podkreślić, że z awokado taka sytuacja nie miała miejsca). No i wreszcie wydajność. Nie, nie i nie. Starczał na naprawdę krótki czas. 

Stąd pojawia się moje pytanie - za co ta 'nagroda'?

*   *   *   *   *   *

Przypominamy o tęczowym rozdaniu,
 które trwa do jutra (31.10) do godz. 23:59!!!


Jeśli jeszcze nie zgłosiłyście się do udziału w rozdaniu, macie ostatnią szansę :) Zgłoszenia przyjmowane są TUTAJ. Powodzenia! :)

M.
Read More




poniedziałek, 28 października 2013

A w tym domu straszy... czyli garść halloweenowych inspiracji ;)

 
Hej Hej!
 
Za kilka dni Halloween! Jak Wasze przygotowania? Cukierki dla chodzących dzieciaków przygotowane? A może to Wy straszycie? :P A może irytuje Was to święto i nie obchodzicie?
 
Ja może konkretnie go nie obchodzę, traktuję to raczej jako okazję do przebrania, małej zabawy z makijażem i małego szaleństwa. Zwykle nie ma możliwości, a po cichu wzdycham i zazdroszczę, jak patrzę na niektóre cosplay'e ;)
 
Tak więc mała dawka propozycji (moim zdaniem) ciekawych postaci na przebranie się ;) I Kilka tutoriali ;)
 
Gnijąca Panna Młoda - dla mnie genialne!
Źródło
 
Blair z Soul Eater'a
 
A może w kociej wersji?
 
A może wolimy po pajęczemu - Arachne?
 
 
Nie zapominajmy o mrocznej... Alicji!
 
 
I mój osobisty faworyt - czyli Alicja w wersji Hysteria Mode
 



 
Bloody Mary od CutiePie Marzia
 
A także tutorial dla chętnych na Hysterię ;)
 
 
 
Dajcie znać, jak świętujecie i za co planujecie się przebrać.
Wolicie subtelne przebranie, czy wybieracie taktykę raz się żyje, więc trzeba na maxa?
 
D.
 
No i przypominamy o rozdaniu! Jeśli jeszcze się nie zgłosiłyście, to zapraszamy KLIK

Read More




sobota, 26 października 2013

Liebster Blog po raz... trzeci!

Witajcie!
Dzisiaj od Fioletowej Kokardy dostałyśmy po raz kolejny nominację do Liebster Blog ;) Sprawia nam to wielką przyjemność i z chęcią odpowiemy na pytania ;) No i dziękujemy!

1. Co byś powiedziała o sobie pozytywnego?
D: Ludzie uważają (i z tego względu ja również), że jestem godna zaufania. Dla mnie to wielki komplement. :)
M: Jestem zwariowana, mam sto pomysłów na minutę. Większość z nich jest nierealna, ale w mojej głowie tego nie akceptuję :)

2. Ile razy w ciągu dnia sprawdzasz komentarze/statystyki?
D: Statystyk nie sprawdzam. Ewentualnie z ciekawości zerkam na to skąd i z jakich przeglądarek klikacie do nas ;P Komentarze czytam często na bieżąco, gdy siedzę na komputerze ;)
M: Gdy wchodzę na bloggera, czytam komentarze. Czyli ok. 1-2 razy na dzień.

3. Czy jest piosenka, której nie znosisz?
D: Tak... "Ona tańczy dla mnie". Nie, nie nie!!!
M: Hmm... Pewnie jest taka piosenka. Ale ciężko mi coś teraz wymyślić. Może "Makumba"?!

4. Jaki kraj chciałabyś zwiedzić?
D: Stany Zjednoczone! Zdecydowanie! I Japonię ;)
M: Rosja, Skandynawia, Chiny. W tym pierwszym już byłam, zamierzam wrócić :)

5. Masz zwierzaka? (tak - jakiego, napisz coś o nim... nie - czy chciałabyś mieć i jaki zwierz to by był)
D: Tak, mam cudowną Sonię. Sonia to przybłęda, suczka mieszaniec, taki myśliwski nieco typ. W charakterze? Czyste ADHD. Dosłownie. Ten pies jest wszędzie jednocześnie. W dodatku, mimo wieku ok 2-3 lat, ma wygląd wiecznego słodkiego szczeniaka. I chyba tak już pozostanie ;))
M: Nie mam i póki co nie chcę mieć. Nie miałabym dla niego wystarczająco dużo czasu :(

6. Dlaczego założyłaś bloga?
D: Chcę dzielić się z ludźmi opiniami o produktach, swoimi przemyśleniami ;)
M: Żeby być bliżej blogerek, blogosfery, dzielić się doświadczeniami kosmetycznymi.

7. Co myślisz o blogach typu "o wszystkim i o niczym"?
D: Czasem fajnie poczytać - można się odstresować, zdystansować itd. Ale na co dzień raczej ich nie odwiedzam.
M: Przepraszam za szczerość - są o niczym. Tyle w temacie.

8. Jakie posty lubisz oglądać na czyiś blogach?
D: Denka! Często też inspiracje ;)
M: Denka, zakupy, porównania kosmetyków :)

9. Gdzie znalazłaś miłość? (jeśli jeszcze nie znalazłaś to czy jej szukasz, czy czekasz aż sama Cię znajdzie?
D: Nie odnalazłam, nie szukam i nie czekam. Czuję się szczęśliwa tak jak jest. Póki co wystarczają mi przyjaciele. Jak przyjdzie dobrze, jak nie - to też dobrze.
M: Mojego chłopaka poznałam w Rosji. Jesteśmy razem już od prawie 2 lat i nie, on nie jest Rosjaninem :D

10. Jak wyglądałaby Twoja wymarzona praca?
D: Hmm... Ciężkie pytanie. Chociaż powinnam mieć odpowiedź - w końcu studia niedługo. Z jednej strony chciałabym pracować z komputerem. Nie przepadam za kontaktem z przypadkowymi ludźmi. Z drugiej strony dobrze byłoby mieć przy sobie psiaka ;p. Jedno jest pewne - robiłabym to, co sprawiałoby mi przyjemność. :)
M: Robić to lubię, lubić to, co robię. Najlepiej jeszcze dużo zarabiać, dużo nie pracować :P Nie chciałabym, żeby chodzenie do pracy było da mnie przykrym codziennym obowiązkiem. No i może paradoksalnie - wolę pracować sama, nie w grupie. Nie lubię brać odpowiedzialności za to, co robią inni.

11. Gdybyś mogła przeżyć jedną (wybraną) chwile/moment jeszcze raz to co by to było?
D: Prawdopodobnie pierwszy wyjazd do Anglii. Poznałam tam wtedy wspaniałych ludzi :) Na innych wyjazdach również, ale wtedy... to było coś pierwszego tak magicznego.
M: pierwszy pocałunek/randka/taniec... Wszystko jest niesamowite, co się robi pierwszy raz! :)

Tym razem nikogo już nie nominujemy - zrobiłyśmy to za pierwszym razem. Ale jeśli macie ochotę odpowiedzcie u siebie lub w komentarzach - chętnie poczytamy! :))

M&D
Read More




czwartek, 24 października 2013

Musowato czy nie?

Witajcie!
Wybaczcie przerwę, ale zwaliło się nam na głowę trochę spraw i blog musiał zejść na dalszy plan ;)

A dzisiaj w ofercie smarowidło do ciała, a konkretnie

Dotleniający mus do ciała
Zielona herbata i witamina C
Perfecta


 
 
Co mówi producent?
Puszyście lekki mus do ciała o wyjątkowych właściwościach pielęgnacyjnych i dotleniających. Wyciąg z zielonej herbaty, bogate źródło witaminy B, polifenoli oraz soli mineralnych wraz z olejkiem jaśminowym regenerują, koją podrażnienia, działają antyrodnikowo i spowalniają starzenie się skóry. Koenzym Q10 i witamina C znakomicie dotleniają, działają antyoksydacyjnie i odmładzająco. Biotyna zwiększa poziom nawilżenia skóry, a odświeżający zapach zielonej herbaty orzeźwia, pobudza i dodaje energii na cały dzień.
 
Skład: Aqua, Paraffinum Liquidum, Isopropyl Myristate, Cetearyl Ethylhexanoate, Cetearyl Alcohol, Soya Lecithin, Caprylic/Capric Trigliceride, Trilaureth-4 Phosphate, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Ubiquinone, Sorbitol, Propylene Glycol, Citric Acid, Retinyl Palmitate, Ethyl Linoleate, Ethyl Linolenate, Ethyl Oleate, Silk Amino Acids, Pyridoxine, Biotin, Magnesium Ascorbate/PCa, Jasminum Officinale Flower Extract, Helianthus Annuus Seed Oil, Camellia Sinensis Leaf Extract, Carbomer, Acrylates/ C10-C30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Sodium Hydroxide, Methylparaben, Ethylparaben, Disodium EDTA, 2-Bromo-Nitropropane-1,3-Diol, BHA, D-Limonene, Parfum, CI 19140, CI 42051.
 
 
 
Parę słów ode mnie:
 
Opakowanie dostajemy zabezpieczone sreberkiem - według mnie to podstawa - mamy pewność, że nikt nie maczał paluszków w naszym produkcie. Kolor nieco zielonkawy ;). Zapach delikatny, lekko świeży, choć nieco chemiczny, ale nienachalny. Konsystencja... No cóż ja bym tego nie nazwała musem. Wyobraźmy sobie lekki balsam, który tężeje jak galaretka. Ot takie moje skojarzenie. Tężejąca galaretka balsamowa :D. Jest dość zbita jednocześnie lekka, po skórze rozciera się dobrze, bez bielenia. Wchłania się dość szybko. Może nie błyskawicznie, ale nie trzeba czekać wieczności. Działanie - oceniam na przeciętne. Szału nie ma, moje nogi potrzebują lepszego nawilżenia/utrzymania wilgoci. Nie spodziewałam się szału, skoro parafina na 2 składzie i skład niepowalający, ale nie sądziłam, że będzie aż tak przeciętnie. Wydajność też średnia. Nie powrócę do niego.
 
 
Halloween już za tydzień, szykujecie coś specjalnego? Czy jednak dzień jak co dzień?
 
D.

Read More




środa, 16 października 2013

Clinique High Impact Mascara


I znów tusz ;)

Całkiem niedawno w Douglasie była akcja wymiany starych tuszy na próbkę 3,5ml High Impact Mascara od Clinique. Jak ta próbka się u mnie spisuje?


 Producent o produkcie:
Wyraźnie podnosi i podkręca rzęsy - o 26 stopni, wydłuża - o 36% i maksymalnie je pogrubia.
Efekt ten zapewnia specjalna, opatentowana szczoteczka: jej włoski, zrobione z delikatnych włókienek, są puste w środku. Zapewniają bardzo delikatną, miękką aplikację - rzęsy są jedwabiste, delikatnie „uczesane". Zwężona końcówka szczoteczki pozwala wygodnie nakładać tusz na dolne i górne rzęsy w kącikach oczu. Same włoski są ułożone skrętnie w maksymalnie dogodną liczbę zwojów, bez zbędnych przerw. Zapewnia to natychmiastowy efekt pogrubienia i zapobiega sklejaniu się rzęs - nadmiar maskary zostaje na szczoteczce. Zawarte w tuszu specjalne polimery pokrywają rzęsy wydłużając je i jednocześnie rozdzielając, a baza polimerowa pielęgnuje rzęsy. Podwójne nawilgotniąjące składniki polimeryczne wzmacniające pigmenty sprawiają, ze kolory są wyraziste, czyste i intensywne. Efekt: rzęsy są jedwabiste i odpowiednio pielęgnowane - miękkie woski oraz miękkie polimery ze składnikami pielęgnacyjnymi. Przetestowany alergologicznie, oftalmologicznie. W 100% bezzapachowy.

Cena: ok.115 zł / 8 ml

Co mogę o nim powiedzieć ja?

Szczoteczka jest gęsto owłosiona i przyjemnie się nią maluje. Bardzo ją polubiłam. Zdarza się, że na końcówce zbiera się za dużo tuszu. Nie skleja, nie grudkuje, jest idealna na szybkie malowanie (szczególnie jak się przesunie budzik o 20 minut, bo przecież ja mam jeszcze czas, no nie?). Co jednak powoduje, że się na nią nie skuszę w pełny wymiarze? Efekt jest bardzo naturalny. Czerń dobra, ale nie ma "tej" głębi dla mnie. A od tuszu, który miałabym kupić za taką cenę oczekuję prawdziwego szału na rzęsach. Tu tego nie ma. Ot zwykły dzienniaczek, jakich wiele. Nie osypuje się, nie kruszy, za co mu chwała. Nawet przy mokrych warunkach nie rozmazuje się sam z siebie. Wybaczcie kiepskie zdjęcia, ale aparat nie chciał łapać ostrości :/


"Gołe" oczko

1 warstwa

2 warstwy

Przy okazji mam pytanie, z pewnością doradzicie. Potrzebuję sztucznych rzęs, ale nie mam pojęcia jakie kupić i mam nadzieję, że coś niecoś pomożecie ;) Wszelkie porady dotyczące ich używania także mile widziane ;)

D.
Read More




poniedziałek, 14 października 2013

Raz na wozie, raz pod wozem - Ziaja Phytoactiv dla cery naczynkowej

Hej! :)

Dzisiejszy post poświęcony będzie cerze naczynkowej i dwóm kremom z serii Phytoactiv od Ziai. Jestem młoda, a już mam problemy z naczynkami, co chyba badziej niż mnie smuci moją mamę ;)

Przeważnie staram się sięgać wyłącznie po kremy przeznaczone do cery naczynkowej, ale muszę się przyznać, że nie przepadam za nakładaniem kremu rano. Zawsze mam wrażenie, że makijaż mi się rozjeżdża, a moja twarz strasznie się świeci. Kupiłam więc kremy z serii Phytoactiv na dzień i na noc:


Opakowania tradycyjne, 50 ml. Strasznie podoba mi się ich cukierkowy design ;) Początkowo stosowałam oba kremy zgodnie z ich wyznaczoną porą, ale mimo zapewnień producenta, że krem na dzień nadaje się pod makijaż, u mnie się nie sprawdził :( Używałam więc wieczorem kremu na noc i choć cudów nie zrobił, nie zregenerował moich popękanych naczynek, to zadowalająco matowił moją twarz i minimalnie zredukował zaczerwienienia. Szału nie było, ale większych zastrzeżeń do niego nie mam. Niedawno właśnie go wykończyłam i teraz wieczorami stosuję krem na dzień, żeby go zdenkować:


Już teraz wiem, że ta wersja kremu mało ma wspólnego z jego odpowiednikiem na noc. Dobrze, że wieczorami nie muszę pokazywać się na mieście, bo to rzeczywiście krem ROZJAŚNIAJĄCY, a tak, kiedy kładę się do łóżka nie zwracam na to większej uwagi. Zaczerwień nie redukuje, nie robi właściwie nic. Ot, taki tam zwykły krem.

Jak widać, zdarza się, że jeden produkt z danej serii jest dobry, drugi beznadziejny... Raz na wozie, raz pod wozem jak mówią! ;)

Read More




sobota, 12 października 2013

Tak, Tak! Czyli odnalazłam swoją marakuję!

Po tym jak w czerwcowym moim denku znalazła się odżywka Fructis o zapachu marakui, błądziłam po sklepach z zamiarem jej ponownego kupienia (co jest u mnie rzeczą rzadką, bo lubię zmieniać produkty w pielęgnacji włosowej). Błądziłam, chodziłam, szukałam, płakałam, błagałam, ale na nic się to zdało - nie było. Miałam inne, ale to nie to samo. Nie TEN zapach. Nie utrzymywał się 3 dni! No i nie tak piękny!

Podczas ostatniej wizycie w Kauflandzie (znów tam!) spostrzegłam Fructisa w podobnym opakowaniu, ale o innej nazwie - Vitamin Force Hydra. Nie widziałam, nie miałam, wypróbuję - pomyślałam, ale wciąż szukając swego skarbu na półkach.



Dopiero w domu zauważyłam niewielki napis na buteleczce - z ekstraktem z marakui i kokosa. Zapaliła się lampka euforii, dzielnie jednak tłumiona przez sceptycyzm. Otwieram więc i niucham. I niucham. I niucham. I się zaniuchałam! To ona! Oto jest! Jak mogła się tak ukryć przede mną, ale oto mam i zdobyłam! Ale sceptycyzm dzielnie walczył - a jak działanie nie to samo i zapach się też nie trzyma? Pełna radości i strachu wręcz oczekiwałam na następny dzień, kiedy miałam myć włosy...

I jak się ta historia kończy? No cóż, spoiler już w tytule :D
Zapach (piękny - jogurt marakujowy :D) i konsystencja (dość gęsta, nie spływa z włosów) ta sama. Działanie również. Włosy pięknie pachną przez 2-3 dni (do następnego mycia). Bywa tak, że podnoszę kosmyk i niucham :D. Włosy pięknie się błyszczą, bez problemu rozczesują, nie puszą. Cud, miód orzeszki dla mnie!

Tak więc jeśli zniknęła Wam z półek Odżywka do Włosów Wzmacniająca Siła i Blask Fruity Passion sięgnijcie koniecznie po tę wersję. Po porównaniu, składy różnią się dwoma składnikami (w Hydra jest ich o 2 więcej po prostu)

Skład Fruit Passion : Aqua/Water, Cetearyl Alcohol, Elaeis Guineensis Oil/Palm Oil, Behentrimonium Chloride, Niacinamide, Cocos Nucifera Oil/Coconut Oil, Saccharum Officinarum Extract/Sugar Cane Extract, Stearamidopropyl Dimethylamine, Chlorhexidine Digluconate, Limonene, Camellia Sinensis Leaf Extract, Linalool, Cinnamyl Alcohol, Isopropyl Alcohol, Pyrus Malus Extract/Apple Fruit Extract, Pyridoxine HCl, Passiflora Edulis Fruit Juice, Bisabolol, Citric Acid, Citronellol, Citrus Medica Limonum Peel Extract/Lemon Peel Extract, Glycerin, Parfum/Fragrance

Skład Vitamin Force Hydra: Aqua/Water, Cetearyl Alcohol, Elaeis Guineensis Oil/Palm Oil, Behentrimonium Chloride, Niacinamide, Cocos Nucifera Oil/Coconut Oil, Saccharum Officinarum Extract/Sugar Cane Extract, Tocopherol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Chlorhexidine Digluconate, Calcium Pantothenate, Limonene, Camellia Sinensis Leaf Extract, Linalool, Cinnamyl Alcohol, Isopropyl Alcohol, Pyrus Malus Extract/Apple Fruit Extract, Pyridoxine HCl, Passiflora Edulis Fruit Juice, Bisabolol, Citric Acid, Citronellol, Citrus Medica Limonum Peel Extract/Lemon Peel Extract, Glycerin, Parfum/Fragrance


D.
Read More




czwartek, 10 października 2013

Lashes go wild - serio?

Wspominałam już jakiś czas temu o zakupie tego tuszu. Pora na jego recenzję. Czy moje rzęsy go wild podczas używania tego tuszu? Zobaczmy ;)


Co obiecuje producent?
Pogrubiający tusz do rzęs dla ekstra objętości. Wyposażony w innowacyjną szczoteczkę z pięcioma wybrzuszeniami. Doskonale podkreśla rzęsy i nadaje im głębokiej czerni. Elastyczna tuba umożliwia całkowite wykorzystanie produktu. Testowany oftalmologicznie. Dostępny w kolorze czarnym.

Cena: 10,99 zł/ 7 ml

Jak ma się do tego rzeczywistość?


Moje oczko bez niczego ;)
Zacznijmy od opakowania, bo to ono przyciągnęło moją uwagę. Otóż dostajemy normalnie zakręcany tusz, tylko zamiast walcowatej dolnej części mamy tubkę ;). Utrzymana całość w srebrno-czarnej tonacji z wybijającym się różowym napisem. Nie polecam zduszania tubki - szczoteczka sięga gdzieś do 3/4 opakowania, jeśli tubka będzie zduszona, szczoteczka zgniecie się i przy malowania zrobimy sobie spore kuku (z doświadczenia :P). Całe szczęście w pełnej tubce szczoteczka wraca do normalnego 5-brzuszastego stanu :) Częściowo na zdjęciu widać grudki na szczoteczce. No i tu przechodzimy do nieco niemiłego stanu rzeczy. Otóż malowanie musi odbywać się baaaaardzo ostrożnie by zminimalizować ilość grudek na rzęsach. Myślałam, że może nabyłam jakiś otwarty tusz, ale jednym z blogów natrafiłam na porównanie 3 tuszy, w tym i tego. Tam również zostało wspomniane o grudkach. Najwyraźniej ten tusz tak ma.
Czego właściwie oczekuję od tuszu? Niewielkiego podkręcenia i wydłużenia (myślę że mam niezłej długości rzęsy, ale końcówki są jasne, więc przyczernienie i wydłużenie ich nieco powoduje dla mnie efekt zadowalający) oraz nieco większego pogrubienia. Uwielbiam efekt "wow" na rzęsach. Co
dostaję w tym tuszu? Po pierwszym użyciu rzuciłam go w odległy kąt. Żaden mi jeszcze nie zostawił takiej chmary grudek na rzęsach! Ale nie poddałam się. Podchodziłam do niego co prawda jak pies do jeża*, ale nie dałam się. W końcu czasem z większym powodzeniem, czasem z mniejszym zaczęłam się nim malować. Czy pogrubia? Tak, ale trzeba uważać na grudki. Może nie jest to potwornie wielkie pogrubienie, ale jest. Nadaje ładny odcień czerni. Czasem nie chwyta moich jasnych końcówek do końca i muszę je oddzielnie "popykać" tuszem. Raczej nie miałam problemów z chwyceniem kącików oczu. Zdarzało mu się po ok 4-5 h osypywać lekko. Ze zmywaniem brak problemów.

1 warstwa:



2 Warstwy, ale tu już ostrożność na najwyższym poziomie. łatwo o sklejenie wszystkiego i zgrudkowanie do potęgi n:




Czy kupię go ponownie?
Zdecydowanie nie. Może nie jest najgorszy, ale nie mam czasu rano na użeranie się z tuszem, czy będą grudki czy nie. No i jest kilka tuszy lepszych zdecydowanie, a w podobnej cenie. Czy polecam? Jak ktoś umie sobie radzić z grudkami to proszę bardzo, ale odpowiedzialności za to nie biorę. Mnie on męczy i chcę by jak najszybciej się skończył. Mam wrażenie, że do najwydajniejszych nie należy, w dodatku to tylko 7 ml, więc powinnam go szybko się pozbyć.

I na koniec jeszcze Pięciobrzusie:


D.

*Pod warunkiem że pies to nie moja Sonia :D Ona podleciała do niego, chcąc się bawić, a on jej ino igły pokazał
Read More




wtorek, 8 października 2013

Kakao i jojoba - o soli słów kilka

Muszę przyznać, że należę do osób, które preferują zimę i jesień. Nie przepadam za wakacyjnymi upałami (choć wakacje są niczego sobie :D), za to mam słabość do ciepłych ubrań, śniegu i chłodu za oknem, gorących napoi, długich wieczorów i pachnących kąpieli :) A propos kąpieli dzisiejszy bohater posta - sól do kąpieli Wellness & Beauty kakao & jojoba:



Produkt pojawił się już w moim wrześniowym denku, razem z makowo-pomarańczowym bratem. Dla mnie bez dwóch zdań sól kakao & jojoba ma lepszy zapach i spełniała swoje zadanie umilając kąpiel. W przypadku drugiej wersji robiłam co mogłam, żeby nie czuć tego nieprzyjemnego zapachu :(

Saszetka starczyła mi na 3 kąpiele, a soli wcale sobie nie szczędziłam :D Zauważyłam, że rzeczywiście lepiej jest wsypywać sól do lejącego strumienia wody (jak zaleca producent), bo zdarzyło mi się zapomnieć i wsypać później, a sól osadza się na dnie i niepotrzebnie trzeba się bawić w jej rozpuszczanie. No ale co kto lubi ;)


Od razu po otworzeniu saszetki poczułam przyjemny zapach, który roznosił się też po w trakcie kąpieli. Minusem jest jednak jego trwałość. Muszę podkreślić, że lubię dłuuuugie kąpiele i nie spodziewam się, że znajdę produkt, który umila mi kąpiel przez tak długi czas (tym bardziej, że szybko przyzwyczajamy się do danego zapachu), to jednak ok. 15 min. intensywności to przeciętny wynik.

Był to przyjemny dodatek do kąpieli, ale myślę, że rozejrzę się za czymś innym. Polecacie jakąś o obłędnym zapachu? ;)





Read More




niedziela, 6 października 2013

Bioorganiczna maseczka z zieloną glinką - Bielenda


Wróciłam już znad morza i pogoda naprawdę była cudowna, dużo słońca. Odpoczęłam troszkę, naładowałam akumulatorki do dalszej pracy i wracam do Was :)

Dziś w roli głównej pojawi się kolejna maseczka - bioorganiczna z glinką zieloną od Bielendy. Maseczka składa się z dwóch saszetek i jest przeznaczona do skóry mieszanej, tłustej, trądzikowej. Moja nastoletnia twarz ma jeszcze tendencje do wyprysków, więc postanowiłam wypróbować tę maseczkę.


Mimo że jest ona przeznaczona na twarz, szyję i dekolt, ja użyłam jej tylko na twarz, przez co mogłam nałożyć grubszą warstwę. Maseczka niemal natychmiast po nałożeniu zastygała, ale nie miałam uczucia ściągnięcia.



Według producenta maseczka usuwa obumarłe komórki naskórka, nagromadzone zanieczyszczenia oraz nadmiar sebum, zapobiega powstawaniu zmarszczek, odżywia, ujędrnia, poprawia elastyczność zwiotczałej skóry oraz wyrównuje koloryt szarej, pozbawionej blasku cery. Nie jestem w stanie ocenić jej w kwestii zmarszczek (aczkolwiek wątpię w jej cudowne właściwości ;) ). Jednak w pozostałych, ważniejszych aspektach wywiązała się bardzo dobrze. Wysuszyła syfki, nie było już z nimi problemu, podobnie jak po stosowaniu mydła siarkowego, którego używam na co dzień, oczyściła moją twarz, zmatowiła. Nie świeciłam się już, moja cera nawet w strefie T nie była tłusta, a często mam z tym problem i nie wiem jak z tym walczyć :( Dodatkowo twarz po zmyciu maseczki była odżywiona i miękka. 

Jestem z niej zdecydowanie zadowolona, polecam gorąco i z pewnością sięgnę po nią jeszcze, bo rzeczywiście jest warta uwagi. Szczególnie, że podwójna aplikacja kosztuje ok. 4-5 zł, a więc niewiele.

Znacie jakieś równie dobre i skuteczne maseczki? :)

M.
Read More




piątek, 4 października 2013

Co do nas przyszło ostatnim czasie?

Paczki, paczki, czyli jedne ze spooooooorym poślizgiem, a drugie jeszcze gorące, świeżo z poczty odebrane!

Zaczynamy!

U Justyny już jakiś czas temu udało nam się wygrać zestaw próbek. Jedna z nich pojawiła się w moim denku.
 
 
U Wery również już jakiś czas temu szczęście się do nas uśmiechnęło i wygrałyśmy dwa róże Joko!
 
 
 
Natomiast dzisiaj po powrocie do domu w skrzynce czekało awizo z informacją że 2 przesyłki mam do odbioru. O, jak miło! Weszłam więc do domku, odpoczęłam, zjadłam obiadek. Dryyyyyyyyń! Domofon? Nikogo się nie spodziewałam. A to listonosz, po raz drugi. Zaskoczona odbieram paczkę, a to przesyłka od Eweliny! Nie spodziewałam się, że przyjdzie tak szybko! Dzięki!
 
 
Miły początek weekendu trwa - pojechałam na pocztę, tam brak kolejki! Cóż za piękny dzień!
A uśmiechnięta (prawie) pani przynosi mi 2 kolejne przesyłki. Pierwsza od Fitomedu, od którego za sprawą konkursu u Bożeny wybrałyśmy i otrzymałyśmy maseczkę-peeling z korundem i kwasem mlekowym.
 
 
 
Druga natomiast u Pati wygrałyśmy maskę do włosów jasnych i rozjaśnianych Pilomax. Oprócz tego Pati dorzuciła kilka drobiazgów. Jak się dowiedziałyśmy z maila, wysłana wcześniej paczka wróciła do Pati po przejściach - zalana atramentem. Serio, co oni na tych pocztach robią?
 
 
 
 
 
 
Dzięki serdeczne dziewczyny i Fitomedzie! :D
 
I mały haul D.
 

Uwielbiam tego Biovaxa - kocham za zapach i działanie! Normalnie kosztuje ok. 18 zł/250 ml, tym razem zapłaciłam 9,99 ;). Zdarzyło mi się także dorwać wersję 500 ml za 23 zł :)
Na próbę kupiłam też płyn do płukania ust za 11,99 :)

No i jeszcze tradycyjnie w Kauflandzie za 5,69 dorwałam kolejną odżywkę z Fructisa - Vitamin Force Hydra - nie mogę znaleźć tamtej z marakują z denka lipcowego, ale ta tutaj ma podobny zapach i ekstrakt z kokosa i marakui. Zastanawiam się, czy to nie ta sama, ale nie wiem.


  
 D. & M.
Read More




czwartek, 3 października 2013

Denkujemy we wrześniu by D.

Rany! M. się wyleguje nad morzem, a ja dzisiaj po raz pierwszy w tym sezonie zimowym (?) szyby skrobałam w samochodzie. Jak zeszłam i się zorientowałam, to nastąpiło gorączkowe poszukiwanie skrobaczki i Bogu dzięki ją znalazłam. Powiem, że nawet niezłe tempo miałam skrobania :D

Okej, ale z racji października już (niby jesień, ale serio? Szron i lód na szybach? WTF?), pora na wrześniowe denko. Chyba nie poszło mi najgorzej ;)


1) Sól ujędrniająca z BeBeauty - Lotos - śliczny relaksujący zapach. Lubię te sole, ładnie barwią wodę, choć bez piany, z pewnością kupię ponownie, ale pewnie inny zapach :)
2) Peeling do ciała K&Q - recenzja - zdania nie zmieniłam. Dobrze, że nie dałam za niego więcej :)
3) Łagodzące mleczko do demakijażu Yoskine - recenzja
4) Peeling winogronowy BeBeauty - recenzja zbiorcza wszystkich peelingów
5) 2 x Odżywka Swiss'o'Par  Zielono jabłko - Recenzja w przygotowaniu, jak w poprzednim denku, zadowolona nie jestem. Kupiłam je i część miała być dodatkiem do rozdania <klik>, ale nie chcę dawać produktów, które wiem, że są słabe.
6)Odżywka Garnier Fructis Oleo Repair - Pachnie ślicznie - jak chyba wszystkie Fructisy - Spełniał się dobrze, włosy były gładkie, pięknie pachnące i nawilżone. Lubię to!
7)Rexona shower clean FRESH - u mnie sprawdza się świetnie, uwielbiam tę wersję zapachową. Najlepszy :))
8)Fluid matujący 120 Under20 - Najjaśniejszy z tamtych odcieni, ale dalej za ciemny Jeszcze w starym opakowaniu. Bardzo fajnie matował, pięknie pachniał, nakładanie było przyjemnością.
9)Płatki kosmetyczne Caterine - z Kauflandu - ot waciki jak waciki, bez zszywania na brzegach.
10) Płatki oczyszczające na nos Marion - moje ostatnie odkrycie! Świetnie oczyszczają, z pewnością kupię ponownie!
11)Babydream Szampon - używałam na przemian z Facelle, stosowany za długo sam powoduje u mnie łupież. Co innego, gdy dodam kroplę oleju :)
12)Alterra, krem do twrzy do skóry bardzo wrażliwej - zużyłam 2 opakowania i pora na zmianę. Stosowałam na noc. Przyjemnie nawilżał, nie zapychał. Ale jakiegoś szału nie robił :)
13)Garnier Fructis Goodbye Damage - świetna odżywka, zapach znów cudny, ja wyczuwam też nutę owocowo-bananową :D Działanie też świetne. Zdecydowanie na plus!
14)Iwostin, Purritin, Krem na noc redukujący niedoskonałości - próbka z rozdania, z którego paczki jeszcze nie pokazałyśmy. Nie wiem w sumie czemu. Niedługo pokażemy! Polubiłam. Starczył mi na 3 aplikacje, ale poważnie się zastanawiam nad zakupem pełnowymiarowego opakowania. Nawilżył, zredukował nieco niedoskonałości i nie zapychał, nie powstało też nic nowego. Naprawdę przyjemny produkt! Jedynie zapach nieco męczący.
15)Płyn do soczewek B-Lens - awaryjnie kupiony w Rossmannie - był okej, ale pod koniec użytkowania soczewek (noszę miesięczne, czyli mniej więcej w ostatnim tygodniu) nie nawilżał wystarczająco, co było upierdliwe podczas noszenia.
16)Zielona Glinka DermoMinerały - kupiony w Biedronce jakiś czas temu, teraz wykończona druga część. Przyjemna, nic nie piekło, cera oczyszczona, zmatowiona :)
17) Mascara Pump up - słynna w blogosferze Początkowo lubiłam, od połowy opakowania dawała za słaby efekt.
18) Coś mniej kosmetycznego - Wosk YC Lemon Lavender - Sezon już zupełnie w pełni (choć dla niektórych trwa on cały rok), bardzo przyjemny kojący i świeży zapach jednocześnie. :)

To wszystko!
Zobaczymy jak pójdzie w październiku!
Znacie coś? Jak się u Was sprawdziło?

D.
Read More




wtorek, 1 października 2013

Wrześniowe denko M.


Za nami już wrzesień, na blogach królują już posty denkowe, więc czas także i na mnie. Biję się po łapkach, bo obiecałam, że produktów będzie więcej, a znów to samo. Mam teraz nawał pracy związany z maturą, ale to mnie nie usprawiedliwia. Mimo wszystko jednak prezentuję Wam zdenkowaną 7 :)




  • aloesowa pianka do golenia Venus - kolejne opakowanie, recenzja TUTAJ
  • dwufazowy płyn do demakijażu awokado Bielenda - to także mój zaufany produkt, kolejne zużyte opakowanie. Mam jednak zapasy innych produktów, więc na razie go nie kupię. Co prawda jestem z niego całkiem zadowolona, ale mam pewne zastrzeżenia co do jego wydajności.
  • brzoskwiniowa pianka do golenia Isana - ciągle daję jej następne szanse, choć u mnie sprawdza się gorzej niż Venus. Wygrywa z nią jednak zapachem i ceną. Stosuje je na zmianę, bardziej przychylając się jednak ku Venusowi :)
  • siarkowe mydło Barwa - stosuję je od dłuższego czasu i jestem z niego zadowolona. Używam go wieczorem, ale nie codziennie, głównie wtedy, kiedy widzę, że nadchodzą syfki :( Mydło wysusza mi skórę w tych miejscach i syfki odpuszczają :)
  • szampon Goodbye Damage Garnier Fructis - mój ulubieniec! Przymierzam się do osobnej jego recenzji.
  • sól do kąpieli kakao&jojoba Wellness Beauty - tani, przyjemny kąpieloumilacz, ale bez rewelacji. Zapach przypadł mi do gustu.
  • sól do kąpieli mak&kwiat pomarańczy Wellness Beauty - o ile nam zakupem kakao&jojoby się zastanowię, o tyle maku i kwiatu pomarańczy już nie kupię ze względu na okropny zapach :(


Teraz już uciekam się pakować na ostatni w tym roku wyjazd nad morze :) Mam nadzieję, że pogoda dopisze :) Wracam w weekend, więc zostawiam Was z D. ;) Miłego tygodnia!

M.
Read More




Return to top of page
Powered By Blogger | Design by Genesis Awesome | Blogger Template by Lord HTML