niedziela, 29 grudnia 2013

Max MakeUp wydłużająca mascara

Witajcie!
Prawdę mówiąc zastanawiałam się, czy ta recenzja kiedykolwiek się pojawi, ponieważ krótko po rozpoczęciu używania tego tuszu, jeszcze bez zrobionych zdjęć... Zaginął. Wcięło. Szukałam wszędzie! Niedawno, podczas większych porządków znalazłam go w miejscu, w które zaglądałam kilkanaście razy! I tym sposobem ta recenzja ma okazję się pojawić. ;)


Dostałam go w prezencie, więc nie jestem pewna, gdzie możecie go dostać. Podejrzewam, że co jakiś czas pojawiają się np. w holenderskich Actionach, ale nie wiem, czy w PL też coś takiego jest.

Zacznę od tego, że mascara trochę sobie poleżała otwarta już, ale zakręcona. Powiedzmy ok. 3-4 miesięcy. Po otwarciu uznałam, że jest zbyt wodnista. Po tych kilku miesiącach jest nieco gęstsza, ale wciąż... Niewspółpracująca. Ale moim zdaniem jest to wina zbyt rzadkiej szczoteczki.
Na tym zdjęciu mamy jeszcze czystą szczoteczkę oraz nieotwarty tusz. Czyli stan z opakowania - całość dostajemy opakowaną w plastik na kartoniku. Osobno szczoteczka i osobno tusz.  Niestety zapodziało mi się zdjęcie, a byłam pewna że je mam.  Jak widać szczoteczka ma średniej dłogości włosie, jest ono dosyć miękkie, ale jednak za rzadkie.

Jak wypada na oczach?
 
 
Warstwa 1
Czyli przyczernione, lekko posklejane.
 
Warstwa 2
Jeszcze bardziej posklejane, ale trochę wydłużone
 
 
Jeśli chodzi o walory techniczne pod kątem użytkowania - nie osypuje się raczej, rzekomo wodoodporny, ale zdarza mu się pod wpływem wody kruszyć. Zmywanie micelem bez problemów. Wydajność słaba - ze względu na konsystencję. No i jeszcze minus w otwieraniu-odkręcaniu. Szczoteczka zamocowana jest na takiej zakrętce i włożona do rączki. Przy każdym odkręcaniu zakrętka ze szczoteczką zostaje w tuszu, a rączka w naszej dłoni. Na dłuższą metę jest to irytujące.
 
Tak więc wykończę go, ale nie polecam. Więc może nie szukajcie, czy jest u nas w PL dostępny ;)
 
Planuję niedługo wpis o eyelinerze także z tej firmy, który u mnie króluje. Czyli zupełne przeciwieństwo tego tu osobnika. Czyli jak większość firm, ta tutaj ma swoje dobre, jak i złe produkty. Mam nadzieję, że więcej złych nie trafię ;P
 
D.
 
Read More




piątek, 27 grudnia 2013

Denkujemy w listopadzie i grudniu! Czyli denko i miejmy nadzieję powrót :)

Witajcie.
Minął już miesiąc od poprzedniego posta. Już nawet po świętach ;). Ja ze swoich prezentów jestem baaardzo zadowolona, miejmy nadzieję, że teraz będą lepsze zdjęcia (jak uda mi się ogarnąć), a skoro lepsze zdjęcia to może i posty wrócą do noralnej częstotliwości ;) M. jest strasznie zalatana, więc może jej być nieco mniej na blogu ;)

Jak Wasze święta? Stęskniłam się za blogosferą! Jak tylko post poleci w świat, ruszam na Wasze blogi!

No to pora na denko!
Próbki  i maseczki

 
1)Maseczka nawilżająca z Rival de Loop - Nie zapchała mnie, ale nie zauważyłam spektakularnego nawilżenia. Ot taki przeciętniaczek
2) Chusteczki odświeżające o zapachu truskawek - jeździły ze mną w samochodzie - od tego momentu zawsze jakieś są w nim. Dopiero wtedy zauważyłam, jak bardzo się przydają! Miały bardzo przyjemny zapach, nic się po nich nie kleiło!
3) Maseczka Dermika Senne Marzenie - używałam jej, gdy moje policzki się wręcz sypały z suchości. Mam czasem takie okresy. Ładnie doprowadziła je do porządku. Stosowałam także na szyję i nie zostałam zapchana ;)
4) Szampon z Fructisa - przyjemny zapach jak one wszystkie. SLS używam 1 na tydzien lub dwa, więc raczej nie kupię, chociaż zapach kusi. Zstanowię się. Myje całkiem ok ;)
5) Odżywka Dove dla farbowanych - ot silikonowa odżywka, raczej nie dla mnie.
6) Próbka zapachu Kenzo Flower - bardzo słodki i mocno przywierający do ciała. Ja się w nim dusiłam
7) Maseczka Awokado krok 2 - nigdy nie schodzą mi obydwa kroki równomiernie :D. Podobał mi się zapach. Nie zapychała. Chyba się skuszę na jeszcze :D
 
 

 
1) Tutti Frutti, żel peelingujący kardamon i cynamon - kupiłam rok temu, bo na szybko porzebowałam czegokolwiek peelingującego. Ma konsustencję tężejącego karmelu, słodki świąteczny zapach, ale na peeling nie liczcie ;)
2) Apart, płyn do kąpieli konwalia i zielona herbata - baaardzo przyjemny zapach. Dawał odprężenie i cały wieczór stawał się przyjemny. Jestem jak najbardziej na tak!
3) Palolive, Ayorituel - piękny zapach, połączenie słodyczy z rześkością! Takie zapachy to ja lubię! Nie wysuszał, ale tez nie nawilżał.
4) Żel od kompletu z zapachem Provocative Woman Elizabeth Arden - Sam żel na początku pachnie... dziwnie. Dopiero po rozprowadzeniu na ciele, czuć właściwy zapach. Lekko wysuszał
5) Micel z Bierdonki - chyba nie trzeba przedstawiać. Właśnie zaczęłam ostatnią butlę w moich zapasach i zastanawiam się, co kupić następnego.

Nie wiem czemu tutaj coś ze świałem nie tak ;)
 
1) Nivea, Harmony Time, żel pod prysznic - za bardzo mleczny zapach. Kremowy, dobrze się pienił, nie wysuszał. Zapach nie zostawał na ciele,
2)BeBeauty Spa, Sól do kąpieli bursztynowa - Bardzo lubię sole z BB. Ta miała ciepły zapach, idealny na chłodniejsze dni
3) Perfecta, Mus dotleniający - recenzja. Zdania nie zmieniłam.
4) Garnier Fructis, odżywka do włosów, Vitamin Force Hydra- recenzja, KOCHAM! Na razie mam coś innego, bo czekam na promocję, co by się obkupić :D
5) Płatki kosmetyczne, Cleanic - nie miały zszytych brzegów, lepiej pracuje mi się z tymi z Biedronki ;)


I to tyle!
Mam nadzieję, że święta miałyście w przyjemnej atmosferze i odpoczęłyście!
D.
Read More




wtorek, 26 listopada 2013

A na co ja się szarpnęłam podczas -40%? I nie tylko czyli Mini Haul

Przepraszamy, że nas ostatnio tak mało tutaj. Staramy się być na bieżąco z tym, co dzieje się u Was, ale nie starcza czasem czasu, żeby coś od siebie skrobnąć (matura i te sprawy). Ale przyszłam się pochwalić, co dorwałam w piątek, tuż po rozpoczęciu sławnej promocji w Ross. :)

Poszłam tam od razu w piątek, żeby być jak najwcześniej - żeby było jak najmniej pootwieranych kosmetyków - skąd w ogóle w ludziach takie zachowanie? Są testery po to, żeby zobaczyć przecież...

Miałam swoją mini listę. Wszystkiego jednak nie kupiłam, bo nie byłam przekonana, więc skończyło się na... 3 produktach :D Jak dla mnie to sukces :)) Postawiłam raczej na jakość (a przynajmniej taką mam nadzieję), a nie na ilość.
Dobra, dość tego blablania :))

Co więc wylądowało w moim koszyku?
 
Na Apocalips i Whisper czaiłam się już jakiś czas, ale nie mogłam się zdecydować, jaki odcień, czy w ogóle brać? W końcu padło na Apocaliptic - kolor bardzo mocny, ale świetnie wygląda na ustach. Natomiast Whisper - Coral Ambition. Koniec końców okazał się na ustach nieco jaśniejszy niż sądziłam, ale nadal wygląda ciekawie :)
No i jeszcze kredka Color Boost w odcieniu Orange Punch. Doradzała mi koleżanka - wahałam się między tym, a Peach on the beach. Orange wydawał mi się zbyt jaskrawy (aparat zjadł kolory - w rzeczywistości to intensywny pomarańcz). Jednak kumpela stwierdziła, że pasuje. Więc padło na ten. Na ustach nadaje intensywności - wygląda jak czerwona pomarańcza :))
 
 
I małe zakupy "poza czterdziestkowe"

 
Skusiłam się w końcu na paletkę Sleek - 601 Au Naturel. Długo się zastanawiałam, którą wziąć. W końcu stwierdziłam, ze brakuje mi naturalnych, matowych cieni. I tak ta została zamówiona. Jeszcze cieplutka, bo tyle co odebrana :)) Oprócz tego kupiłam Volum Express z Maybelline (wersja z zakrzywioną szczoteczką) ale szału nie ma :)
 
I to tyle.
Miałyście inne paletki ze Sleek'a? Słyszałam o nich różne opinie - w zależności od paletki są lepsze i gorsze? Jakie jest wasze zdanie?
 
D.
 
PS Wybaczcie kiepska jakość zdjęć, ale aparat znów świruje, nie chce uchwycić ostrości. Nawet przy mocnym oświetleniu.
Read More




wtorek, 19 listopada 2013

Alterra Lippenbalsam 01 Pearl&Shine + potrzebny komuś kupon do Zalando?


Pora na recenzję jednego z produktów, które przywiozłam z niemieckiego Rossmanna. A tym produktem będzie balsam do ust w sztyfcie z Alterry. Szczególnie teraz, gdy zaczyna się grzanie w domach, zaczynam mieć problem z wiecznie suchymi ustami. Było więc pole do popisu. Czy z tej walki wyszedł zwycięsko?



Skład:
Ricinus Communis (Castor) Seed Oil, Helianthus Annuus Hybrid Oil*, Euphorbia Cerifera (Candelilla) Wax, Copernica Cerifera (Carnauba) Wax, Cera Alba (Beeswax), Mica, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Isoamyl Laurate, Calcium Aluminum Borosilicate, Hydrogenated Castor Oil, Prunus Persica (Peach) Kernel Oil, Silica, Magnesium Stearate, Tocopherol, Helianthus Annuus(Sunflower) Seed Oil*, Parfum (Essential Oils), Limonene, Linalool, Citral, Tin Oxide, [+/- CI 77891, CI 75470 (Carmin), CI 77491, CI 77492, CI 77499]

Moja opinia:

Zaczęłam go stosować, gdy moje usta były jeszcze w stanie dobrym. Pierwsze wrażenie? Sztyft jest dość tępy. Niby się topi, sunąc po ustach, ale jest wrażenie takiego oporu, tępości. Nie wiem jak to inaczej ująć. Ma lekko cytrusowy - lekko kwiatowy zapach - przynajmniej dla mnie :D. Jest bardzo jasny - dokładnie taki, albo nawet lekko jaśniejszy niż opakowanie i gdy nałożymy go za dużo może wyglądać... dziwnie. Jak Królowa Śniegu. Ma sporo drobinek mieniących się. Ale nie takich "chamskich", ale ładnie spajających się w całość. Nawilża usta szczególnie przy regularnym stosowaniu. Brzmi bardzo przyjemnie? Kiedy przyszedł sezon grzewczy, wystawiono go na ciężką próbę. I tu z łezką w oku stwierdzam, że poległ. Niestety moje usta natychmiast wręcz zaczęły się piórkować (tak to nazywam - po prostu mnóstwo suchych skórek na ustach). Nakładałam go regularnie, sumiennie, że może da radę. Ale niestety nałożenie go nie dawało ulgi. Jeżeli czuję, że moje usta są suche, automatycznie je oblizuje, a nawet lekko nadgryzam (nieświadomie), co tylko pogarsza ich stan. Tak więc z dnia na dzień było gorzej. Powróciłam więc do Carmexu, który potrzebował kilku dni, aby doprowadzić moje usta do powiedzmy normalnego wyglądu.
Jaki więc na niego werdykt wydaję - jest fajny na dni, kiedy nasze dni nie są wystawiane na ciężkie próby suszowe ;)
Poza tym, nie mogę się przyczepić - słodkie opakowanie ze srebrnym buziakiem. Napisy się nie ścierają, opakowanie nie otwiera się samo. Wydajność klasyczna dla sztyftów.

Jak Wy radzicie sobie z suchymi ustami/suchymi skórkami? A może nie macie takiego problemu?

D.


PS. Przy okazji. Kupując "Twój styl", znalazłam w nim kupon do Zalando - "-40 zł" przy zakupach za 200 zł. Do 11.12. Nie wykorzystam go, więc pomyślałam, że może któraś z Was by go chciała? Jeśli tak, to dajcie znać w komentarzach, najpóźniej do niedzieli  24.11 do 20.00. Wśród chętnych wylosuję 1 osobę :)
Read More




poniedziałek, 11 listopada 2013

Dwufazowy płyn do demakijażu Avon Solutions bi-phase makeup remover

Witajcie!
Miało być denko, całkiem spore nawet, ale jeden z domowników pomylił siatki i niestety poleciało do śmieci :( I zabrało mi to chęci do opisywania trochę. Ale już powracam z pełnią sił!

Dzisiaj na tapecie dwufazówka. Do demakijażu używam zarówno miceli (choć ich najrzadziej - mam zwykle problem ze zmyciem nimi makijażu oczu), mleczek jak również dwufazówek. Moje oczy są dość wrażliwe (głównie ze względu na noszenie soczewek).  Jak spisał się u mnie ten płyn?

 
Co mówi producent na opakowaniu?
Z wyciągiem z szarotki. Dokładnie usuwa zanieczyszczenia i pozostałości nawet wodoodpornego makijażu.
 
Jak się sprawdził u mnie?
Zacznę od tego, że po wstrząśnięciu nie rozdziela się natychmiast, więc nie ma stresu "muszę jak najszybciej wylać na wacik, bo i się fazy oddzielą". Można ze spokojem sięgnąć po wacik i wylać :) Konsystencja tłustawa, wodnista :) Przy zbyt zmoczonym waciku może się dostawać do oka, powodować pieczenie i zamglenie, więc ostrożnie. Przez krótki czas pozostawia na skórze tłustą warstwę. Jak natomiast wypada ze zmywaniem? Jak na moje potrzeby to świetnie! O ile większość produktów raczej nie ma u mnie problemów ze zmyciem mascary (musi być wyjątkowo beznadziejny), o tyle z eyelinerem już jest większa jazda. Dlaczego? Używam eyelinera w żelu (recenzja niedługo powinna być), którego opakowanie dumnie głosi "waterproof" i rzeczywiście jest wodoodporny. W związku z tym jest bardzo oporny na zmywanie (o zmywaniu go micelem mogę sobie pomarzyć). Ten płyn radzi sobie znakomicie z nim! Z przyjemnością mogę przystąpić do wieczornego demakijażu, bez stresu, że podrażnię oko i skórę wokół niego, zmywając kreskę. Wydajność produktu oceniam jako przeciętną. Bardzo przyjemnie się go używa!
 
A wy co preferujecie do zmywania? Macie swoich faworytów w kategorii produktów do demakijażu?
 
 
D. 

 
Read More




piątek, 8 listopada 2013

Pomożecie?!

Witajcie!
Chciałabym Was bardzo prosić o pomoc. W ramach zajęć muszę przeprowadzić ankietę dotyczącą coraz bardziej powszechnego wśród nas tematu - korupcji. Temat może i nie łatwy i przyjemny, ale mus to mus... To jak - pomożecie? Będę niezmiernie wdzięczna za każdą Waszą odpowiedź!




Miłego weekendu!
M.
Read More




sobota, 2 listopada 2013

Wyniki tęczowego rozdania

Nadeszła wyczekiwana przez Was chwila wyników tęczowego rozdania :) Zgłosiło się trochę ponad 100 dziewczyn, rozdzieliłyśmy 186 losów - bardzo Wam dziękujemy za tak liczny udział! Niestety, kilkoro z Was nie dopuściłyśmy do losowania przez brak obserwacji naszego bloga.
Bardzo chciałybyśmy nagrodzić wszystkie (uczciwe) dziewczyny, ale niestety, nagroda jest tylko jedna.

Ale przechodzimy już do konkretów! :D Procedura losowania zwycięskiej karteczki została przez nas uwieczniona:




And the winner is... :D


Brownie!
Gratulacje! :)

Czekamy 3 dni na komentarz z Twoim adres mailowym (koniecznie z konta, z którego zgłaszałaś się do rozdania!), na który mamy się do Ciebie odezwać :) W przeciwnym razie ponowimy losowanie.

Mamy nadzieję, że nie musimy przypominać, że osoby, które odejdą od nas po ogłoszeniu wyników, znajdą się na naszej czarnej liście i nie będą dopuszczone do kolejnych rozdań. Mamy listę aktualnych obserwatorów, więc nic nikomu nie ujdzie to na sucho ;)

M.& D.
Read More




piątek, 1 listopada 2013

Badź fit! Podejmij wyzwanie

Witajcie!

Nowy miesiąc, nowe postanowienia, cele. W listopadzie chciałabym powrócić po 2 miesiącach przerwy do domowych ćwiczeń w domu z Mel B. W okresie jesienno-zimowym jakoś częściej sięgam wieczorami po słodkości, a żeby nie przybrać znacznie na wadze, podjęłam wyzwanie i dołączyłam do akcji na Facebooku (KLIK!)



Nie oszukujmy się, ćwiczenie przez 30 dni, a później całoroczne nicnierobienie nic nie zmieni. Więc pewnie u mnie nie skończy się na jednym miesiącu ;) Tym bardziej, że poćwiczeniach jest takie świetne uczucie zmęczenia, dobrego spożytkowania czasu i dobrze wykonanej roboty. Do tego dzięki regularnemu ćwiczeniu jakiś skutek mogą odnieść kosmetyki wspomagające odchudzanie czy redukcję cellulitu ;)

Dziewczyny! Nie badźcie obojętne, ćwiczcie 30-40 minut dziennie. Badźcie fit, dołączcie do Facebookowej akcji i podejmijcie wyzwanie :) Co Wy na to? :)

A już jutro - wyczekiwane przez wszystkich wyniki rozdania! My już znamy szczęśliwą zwyciężczynię, ale potrzymamy Was troszkę w niepewności ;)

M.




Read More




środa, 30 października 2013

Tłuścioszek od Bielendy + INFO O ROZDANIU!

Witajcie!
Dziś już wracamy do rzeczywistości, w porównaniu z ostatnim postem będzie bardzo przyziemnie :)

Przyjrzymy się dziś dokładniej jednemu z płynów do demakijażu, a dokładniej - dwufazówce od Bielendy bawełna.


W codziennym oczyszczaniu twarzy, demakijażu nie przepadam za mleczkami. Znacznie bardziej wolę płyny micelarne czy dwufazówki. Przez długi czas stosowałam wersję awokado z tej serii. Postanowiłam to zmienić i sięgnęłam po bawełnę, która uznawana jest za 'tą lepszą'. Z pewnością do zakupu kusi też znak "Perła rynku kosmetycznego".

No i dziwna sprawa z tym płynem. O tyle, o ile podobała mi się wersja awokado, tak bawełna w pełni mnie zawiodła. Noszę soczewki i potrzebuje delikatnej, ale i skutecznej pielęgnacji oczu. Płyn był dla mnie kompletnie za tłusty, co zdradziłam Wam już w tytule ;) Moje rzęsy były klejące, zupełnie jakbym wylała na nie olej. Przy wcześniejszych stosowaniach nie zauważałam tego, ale po ponownym powrocie do awokado miałam podobny problem, tyle, że w mniejszym stopniu.

To jednak nie koniec problemów. Bywały dni, kiedy oprócz tłustej powłoki mglił mi oczy, co dla mnie jest niewybaczalne (trzeba tu podkreślić, że z awokado taka sytuacja nie miała miejsca). No i wreszcie wydajność. Nie, nie i nie. Starczał na naprawdę krótki czas. 

Stąd pojawia się moje pytanie - za co ta 'nagroda'?

*   *   *   *   *   *

Przypominamy o tęczowym rozdaniu,
 które trwa do jutra (31.10) do godz. 23:59!!!


Jeśli jeszcze nie zgłosiłyście się do udziału w rozdaniu, macie ostatnią szansę :) Zgłoszenia przyjmowane są TUTAJ. Powodzenia! :)

M.
Read More




poniedziałek, 28 października 2013

A w tym domu straszy... czyli garść halloweenowych inspiracji ;)

 
Hej Hej!
 
Za kilka dni Halloween! Jak Wasze przygotowania? Cukierki dla chodzących dzieciaków przygotowane? A może to Wy straszycie? :P A może irytuje Was to święto i nie obchodzicie?
 
Ja może konkretnie go nie obchodzę, traktuję to raczej jako okazję do przebrania, małej zabawy z makijażem i małego szaleństwa. Zwykle nie ma możliwości, a po cichu wzdycham i zazdroszczę, jak patrzę na niektóre cosplay'e ;)
 
Tak więc mała dawka propozycji (moim zdaniem) ciekawych postaci na przebranie się ;) I Kilka tutoriali ;)
 
Gnijąca Panna Młoda - dla mnie genialne!
Źródło
 
Blair z Soul Eater'a
 
A może w kociej wersji?
 
A może wolimy po pajęczemu - Arachne?
 
 
Nie zapominajmy o mrocznej... Alicji!
 
 
I mój osobisty faworyt - czyli Alicja w wersji Hysteria Mode
 



 
Bloody Mary od CutiePie Marzia
 
A także tutorial dla chętnych na Hysterię ;)
 
 
 
Dajcie znać, jak świętujecie i za co planujecie się przebrać.
Wolicie subtelne przebranie, czy wybieracie taktykę raz się żyje, więc trzeba na maxa?
 
D.
 
No i przypominamy o rozdaniu! Jeśli jeszcze się nie zgłosiłyście, to zapraszamy KLIK

Read More




sobota, 26 października 2013

Liebster Blog po raz... trzeci!

Witajcie!
Dzisiaj od Fioletowej Kokardy dostałyśmy po raz kolejny nominację do Liebster Blog ;) Sprawia nam to wielką przyjemność i z chęcią odpowiemy na pytania ;) No i dziękujemy!

1. Co byś powiedziała o sobie pozytywnego?
D: Ludzie uważają (i z tego względu ja również), że jestem godna zaufania. Dla mnie to wielki komplement. :)
M: Jestem zwariowana, mam sto pomysłów na minutę. Większość z nich jest nierealna, ale w mojej głowie tego nie akceptuję :)

2. Ile razy w ciągu dnia sprawdzasz komentarze/statystyki?
D: Statystyk nie sprawdzam. Ewentualnie z ciekawości zerkam na to skąd i z jakich przeglądarek klikacie do nas ;P Komentarze czytam często na bieżąco, gdy siedzę na komputerze ;)
M: Gdy wchodzę na bloggera, czytam komentarze. Czyli ok. 1-2 razy na dzień.

3. Czy jest piosenka, której nie znosisz?
D: Tak... "Ona tańczy dla mnie". Nie, nie nie!!!
M: Hmm... Pewnie jest taka piosenka. Ale ciężko mi coś teraz wymyślić. Może "Makumba"?!

4. Jaki kraj chciałabyś zwiedzić?
D: Stany Zjednoczone! Zdecydowanie! I Japonię ;)
M: Rosja, Skandynawia, Chiny. W tym pierwszym już byłam, zamierzam wrócić :)

5. Masz zwierzaka? (tak - jakiego, napisz coś o nim... nie - czy chciałabyś mieć i jaki zwierz to by był)
D: Tak, mam cudowną Sonię. Sonia to przybłęda, suczka mieszaniec, taki myśliwski nieco typ. W charakterze? Czyste ADHD. Dosłownie. Ten pies jest wszędzie jednocześnie. W dodatku, mimo wieku ok 2-3 lat, ma wygląd wiecznego słodkiego szczeniaka. I chyba tak już pozostanie ;))
M: Nie mam i póki co nie chcę mieć. Nie miałabym dla niego wystarczająco dużo czasu :(

6. Dlaczego założyłaś bloga?
D: Chcę dzielić się z ludźmi opiniami o produktach, swoimi przemyśleniami ;)
M: Żeby być bliżej blogerek, blogosfery, dzielić się doświadczeniami kosmetycznymi.

7. Co myślisz o blogach typu "o wszystkim i o niczym"?
D: Czasem fajnie poczytać - można się odstresować, zdystansować itd. Ale na co dzień raczej ich nie odwiedzam.
M: Przepraszam za szczerość - są o niczym. Tyle w temacie.

8. Jakie posty lubisz oglądać na czyiś blogach?
D: Denka! Często też inspiracje ;)
M: Denka, zakupy, porównania kosmetyków :)

9. Gdzie znalazłaś miłość? (jeśli jeszcze nie znalazłaś to czy jej szukasz, czy czekasz aż sama Cię znajdzie?
D: Nie odnalazłam, nie szukam i nie czekam. Czuję się szczęśliwa tak jak jest. Póki co wystarczają mi przyjaciele. Jak przyjdzie dobrze, jak nie - to też dobrze.
M: Mojego chłopaka poznałam w Rosji. Jesteśmy razem już od prawie 2 lat i nie, on nie jest Rosjaninem :D

10. Jak wyglądałaby Twoja wymarzona praca?
D: Hmm... Ciężkie pytanie. Chociaż powinnam mieć odpowiedź - w końcu studia niedługo. Z jednej strony chciałabym pracować z komputerem. Nie przepadam za kontaktem z przypadkowymi ludźmi. Z drugiej strony dobrze byłoby mieć przy sobie psiaka ;p. Jedno jest pewne - robiłabym to, co sprawiałoby mi przyjemność. :)
M: Robić to lubię, lubić to, co robię. Najlepiej jeszcze dużo zarabiać, dużo nie pracować :P Nie chciałabym, żeby chodzenie do pracy było da mnie przykrym codziennym obowiązkiem. No i może paradoksalnie - wolę pracować sama, nie w grupie. Nie lubię brać odpowiedzialności za to, co robią inni.

11. Gdybyś mogła przeżyć jedną (wybraną) chwile/moment jeszcze raz to co by to było?
D: Prawdopodobnie pierwszy wyjazd do Anglii. Poznałam tam wtedy wspaniałych ludzi :) Na innych wyjazdach również, ale wtedy... to było coś pierwszego tak magicznego.
M: pierwszy pocałunek/randka/taniec... Wszystko jest niesamowite, co się robi pierwszy raz! :)

Tym razem nikogo już nie nominujemy - zrobiłyśmy to za pierwszym razem. Ale jeśli macie ochotę odpowiedzcie u siebie lub w komentarzach - chętnie poczytamy! :))

M&D
Read More




czwartek, 24 października 2013

Musowato czy nie?

Witajcie!
Wybaczcie przerwę, ale zwaliło się nam na głowę trochę spraw i blog musiał zejść na dalszy plan ;)

A dzisiaj w ofercie smarowidło do ciała, a konkretnie

Dotleniający mus do ciała
Zielona herbata i witamina C
Perfecta


 
 
Co mówi producent?
Puszyście lekki mus do ciała o wyjątkowych właściwościach pielęgnacyjnych i dotleniających. Wyciąg z zielonej herbaty, bogate źródło witaminy B, polifenoli oraz soli mineralnych wraz z olejkiem jaśminowym regenerują, koją podrażnienia, działają antyrodnikowo i spowalniają starzenie się skóry. Koenzym Q10 i witamina C znakomicie dotleniają, działają antyoksydacyjnie i odmładzająco. Biotyna zwiększa poziom nawilżenia skóry, a odświeżający zapach zielonej herbaty orzeźwia, pobudza i dodaje energii na cały dzień.
 
Skład: Aqua, Paraffinum Liquidum, Isopropyl Myristate, Cetearyl Ethylhexanoate, Cetearyl Alcohol, Soya Lecithin, Caprylic/Capric Trigliceride, Trilaureth-4 Phosphate, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Ubiquinone, Sorbitol, Propylene Glycol, Citric Acid, Retinyl Palmitate, Ethyl Linoleate, Ethyl Linolenate, Ethyl Oleate, Silk Amino Acids, Pyridoxine, Biotin, Magnesium Ascorbate/PCa, Jasminum Officinale Flower Extract, Helianthus Annuus Seed Oil, Camellia Sinensis Leaf Extract, Carbomer, Acrylates/ C10-C30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Sodium Hydroxide, Methylparaben, Ethylparaben, Disodium EDTA, 2-Bromo-Nitropropane-1,3-Diol, BHA, D-Limonene, Parfum, CI 19140, CI 42051.
 
 
 
Parę słów ode mnie:
 
Opakowanie dostajemy zabezpieczone sreberkiem - według mnie to podstawa - mamy pewność, że nikt nie maczał paluszków w naszym produkcie. Kolor nieco zielonkawy ;). Zapach delikatny, lekko świeży, choć nieco chemiczny, ale nienachalny. Konsystencja... No cóż ja bym tego nie nazwała musem. Wyobraźmy sobie lekki balsam, który tężeje jak galaretka. Ot takie moje skojarzenie. Tężejąca galaretka balsamowa :D. Jest dość zbita jednocześnie lekka, po skórze rozciera się dobrze, bez bielenia. Wchłania się dość szybko. Może nie błyskawicznie, ale nie trzeba czekać wieczności. Działanie - oceniam na przeciętne. Szału nie ma, moje nogi potrzebują lepszego nawilżenia/utrzymania wilgoci. Nie spodziewałam się szału, skoro parafina na 2 składzie i skład niepowalający, ale nie sądziłam, że będzie aż tak przeciętnie. Wydajność też średnia. Nie powrócę do niego.
 
 
Halloween już za tydzień, szykujecie coś specjalnego? Czy jednak dzień jak co dzień?
 
D.

Read More




środa, 16 października 2013

Clinique High Impact Mascara


I znów tusz ;)

Całkiem niedawno w Douglasie była akcja wymiany starych tuszy na próbkę 3,5ml High Impact Mascara od Clinique. Jak ta próbka się u mnie spisuje?


 Producent o produkcie:
Wyraźnie podnosi i podkręca rzęsy - o 26 stopni, wydłuża - o 36% i maksymalnie je pogrubia.
Efekt ten zapewnia specjalna, opatentowana szczoteczka: jej włoski, zrobione z delikatnych włókienek, są puste w środku. Zapewniają bardzo delikatną, miękką aplikację - rzęsy są jedwabiste, delikatnie „uczesane". Zwężona końcówka szczoteczki pozwala wygodnie nakładać tusz na dolne i górne rzęsy w kącikach oczu. Same włoski są ułożone skrętnie w maksymalnie dogodną liczbę zwojów, bez zbędnych przerw. Zapewnia to natychmiastowy efekt pogrubienia i zapobiega sklejaniu się rzęs - nadmiar maskary zostaje na szczoteczce. Zawarte w tuszu specjalne polimery pokrywają rzęsy wydłużając je i jednocześnie rozdzielając, a baza polimerowa pielęgnuje rzęsy. Podwójne nawilgotniąjące składniki polimeryczne wzmacniające pigmenty sprawiają, ze kolory są wyraziste, czyste i intensywne. Efekt: rzęsy są jedwabiste i odpowiednio pielęgnowane - miękkie woski oraz miękkie polimery ze składnikami pielęgnacyjnymi. Przetestowany alergologicznie, oftalmologicznie. W 100% bezzapachowy.

Cena: ok.115 zł / 8 ml

Co mogę o nim powiedzieć ja?

Szczoteczka jest gęsto owłosiona i przyjemnie się nią maluje. Bardzo ją polubiłam. Zdarza się, że na końcówce zbiera się za dużo tuszu. Nie skleja, nie grudkuje, jest idealna na szybkie malowanie (szczególnie jak się przesunie budzik o 20 minut, bo przecież ja mam jeszcze czas, no nie?). Co jednak powoduje, że się na nią nie skuszę w pełny wymiarze? Efekt jest bardzo naturalny. Czerń dobra, ale nie ma "tej" głębi dla mnie. A od tuszu, który miałabym kupić za taką cenę oczekuję prawdziwego szału na rzęsach. Tu tego nie ma. Ot zwykły dzienniaczek, jakich wiele. Nie osypuje się, nie kruszy, za co mu chwała. Nawet przy mokrych warunkach nie rozmazuje się sam z siebie. Wybaczcie kiepskie zdjęcia, ale aparat nie chciał łapać ostrości :/


"Gołe" oczko

1 warstwa

2 warstwy

Przy okazji mam pytanie, z pewnością doradzicie. Potrzebuję sztucznych rzęs, ale nie mam pojęcia jakie kupić i mam nadzieję, że coś niecoś pomożecie ;) Wszelkie porady dotyczące ich używania także mile widziane ;)

D.
Read More




poniedziałek, 14 października 2013

Raz na wozie, raz pod wozem - Ziaja Phytoactiv dla cery naczynkowej

Hej! :)

Dzisiejszy post poświęcony będzie cerze naczynkowej i dwóm kremom z serii Phytoactiv od Ziai. Jestem młoda, a już mam problemy z naczynkami, co chyba badziej niż mnie smuci moją mamę ;)

Przeważnie staram się sięgać wyłącznie po kremy przeznaczone do cery naczynkowej, ale muszę się przyznać, że nie przepadam za nakładaniem kremu rano. Zawsze mam wrażenie, że makijaż mi się rozjeżdża, a moja twarz strasznie się świeci. Kupiłam więc kremy z serii Phytoactiv na dzień i na noc:


Opakowania tradycyjne, 50 ml. Strasznie podoba mi się ich cukierkowy design ;) Początkowo stosowałam oba kremy zgodnie z ich wyznaczoną porą, ale mimo zapewnień producenta, że krem na dzień nadaje się pod makijaż, u mnie się nie sprawdził :( Używałam więc wieczorem kremu na noc i choć cudów nie zrobił, nie zregenerował moich popękanych naczynek, to zadowalająco matowił moją twarz i minimalnie zredukował zaczerwienienia. Szału nie było, ale większych zastrzeżeń do niego nie mam. Niedawno właśnie go wykończyłam i teraz wieczorami stosuję krem na dzień, żeby go zdenkować:


Już teraz wiem, że ta wersja kremu mało ma wspólnego z jego odpowiednikiem na noc. Dobrze, że wieczorami nie muszę pokazywać się na mieście, bo to rzeczywiście krem ROZJAŚNIAJĄCY, a tak, kiedy kładę się do łóżka nie zwracam na to większej uwagi. Zaczerwień nie redukuje, nie robi właściwie nic. Ot, taki tam zwykły krem.

Jak widać, zdarza się, że jeden produkt z danej serii jest dobry, drugi beznadziejny... Raz na wozie, raz pod wozem jak mówią! ;)

Read More




sobota, 12 października 2013

Tak, Tak! Czyli odnalazłam swoją marakuję!

Po tym jak w czerwcowym moim denku znalazła się odżywka Fructis o zapachu marakui, błądziłam po sklepach z zamiarem jej ponownego kupienia (co jest u mnie rzeczą rzadką, bo lubię zmieniać produkty w pielęgnacji włosowej). Błądziłam, chodziłam, szukałam, płakałam, błagałam, ale na nic się to zdało - nie było. Miałam inne, ale to nie to samo. Nie TEN zapach. Nie utrzymywał się 3 dni! No i nie tak piękny!

Podczas ostatniej wizycie w Kauflandzie (znów tam!) spostrzegłam Fructisa w podobnym opakowaniu, ale o innej nazwie - Vitamin Force Hydra. Nie widziałam, nie miałam, wypróbuję - pomyślałam, ale wciąż szukając swego skarbu na półkach.



Dopiero w domu zauważyłam niewielki napis na buteleczce - z ekstraktem z marakui i kokosa. Zapaliła się lampka euforii, dzielnie jednak tłumiona przez sceptycyzm. Otwieram więc i niucham. I niucham. I niucham. I się zaniuchałam! To ona! Oto jest! Jak mogła się tak ukryć przede mną, ale oto mam i zdobyłam! Ale sceptycyzm dzielnie walczył - a jak działanie nie to samo i zapach się też nie trzyma? Pełna radości i strachu wręcz oczekiwałam na następny dzień, kiedy miałam myć włosy...

I jak się ta historia kończy? No cóż, spoiler już w tytule :D
Zapach (piękny - jogurt marakujowy :D) i konsystencja (dość gęsta, nie spływa z włosów) ta sama. Działanie również. Włosy pięknie pachną przez 2-3 dni (do następnego mycia). Bywa tak, że podnoszę kosmyk i niucham :D. Włosy pięknie się błyszczą, bez problemu rozczesują, nie puszą. Cud, miód orzeszki dla mnie!

Tak więc jeśli zniknęła Wam z półek Odżywka do Włosów Wzmacniająca Siła i Blask Fruity Passion sięgnijcie koniecznie po tę wersję. Po porównaniu, składy różnią się dwoma składnikami (w Hydra jest ich o 2 więcej po prostu)

Skład Fruit Passion : Aqua/Water, Cetearyl Alcohol, Elaeis Guineensis Oil/Palm Oil, Behentrimonium Chloride, Niacinamide, Cocos Nucifera Oil/Coconut Oil, Saccharum Officinarum Extract/Sugar Cane Extract, Stearamidopropyl Dimethylamine, Chlorhexidine Digluconate, Limonene, Camellia Sinensis Leaf Extract, Linalool, Cinnamyl Alcohol, Isopropyl Alcohol, Pyrus Malus Extract/Apple Fruit Extract, Pyridoxine HCl, Passiflora Edulis Fruit Juice, Bisabolol, Citric Acid, Citronellol, Citrus Medica Limonum Peel Extract/Lemon Peel Extract, Glycerin, Parfum/Fragrance

Skład Vitamin Force Hydra: Aqua/Water, Cetearyl Alcohol, Elaeis Guineensis Oil/Palm Oil, Behentrimonium Chloride, Niacinamide, Cocos Nucifera Oil/Coconut Oil, Saccharum Officinarum Extract/Sugar Cane Extract, Tocopherol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Chlorhexidine Digluconate, Calcium Pantothenate, Limonene, Camellia Sinensis Leaf Extract, Linalool, Cinnamyl Alcohol, Isopropyl Alcohol, Pyrus Malus Extract/Apple Fruit Extract, Pyridoxine HCl, Passiflora Edulis Fruit Juice, Bisabolol, Citric Acid, Citronellol, Citrus Medica Limonum Peel Extract/Lemon Peel Extract, Glycerin, Parfum/Fragrance


D.
Read More




czwartek, 10 października 2013

Lashes go wild - serio?

Wspominałam już jakiś czas temu o zakupie tego tuszu. Pora na jego recenzję. Czy moje rzęsy go wild podczas używania tego tuszu? Zobaczmy ;)


Co obiecuje producent?
Pogrubiający tusz do rzęs dla ekstra objętości. Wyposażony w innowacyjną szczoteczkę z pięcioma wybrzuszeniami. Doskonale podkreśla rzęsy i nadaje im głębokiej czerni. Elastyczna tuba umożliwia całkowite wykorzystanie produktu. Testowany oftalmologicznie. Dostępny w kolorze czarnym.

Cena: 10,99 zł/ 7 ml

Jak ma się do tego rzeczywistość?


Moje oczko bez niczego ;)
Zacznijmy od opakowania, bo to ono przyciągnęło moją uwagę. Otóż dostajemy normalnie zakręcany tusz, tylko zamiast walcowatej dolnej części mamy tubkę ;). Utrzymana całość w srebrno-czarnej tonacji z wybijającym się różowym napisem. Nie polecam zduszania tubki - szczoteczka sięga gdzieś do 3/4 opakowania, jeśli tubka będzie zduszona, szczoteczka zgniecie się i przy malowania zrobimy sobie spore kuku (z doświadczenia :P). Całe szczęście w pełnej tubce szczoteczka wraca do normalnego 5-brzuszastego stanu :) Częściowo na zdjęciu widać grudki na szczoteczce. No i tu przechodzimy do nieco niemiłego stanu rzeczy. Otóż malowanie musi odbywać się baaaaardzo ostrożnie by zminimalizować ilość grudek na rzęsach. Myślałam, że może nabyłam jakiś otwarty tusz, ale jednym z blogów natrafiłam na porównanie 3 tuszy, w tym i tego. Tam również zostało wspomniane o grudkach. Najwyraźniej ten tusz tak ma.
Czego właściwie oczekuję od tuszu? Niewielkiego podkręcenia i wydłużenia (myślę że mam niezłej długości rzęsy, ale końcówki są jasne, więc przyczernienie i wydłużenie ich nieco powoduje dla mnie efekt zadowalający) oraz nieco większego pogrubienia. Uwielbiam efekt "wow" na rzęsach. Co
dostaję w tym tuszu? Po pierwszym użyciu rzuciłam go w odległy kąt. Żaden mi jeszcze nie zostawił takiej chmary grudek na rzęsach! Ale nie poddałam się. Podchodziłam do niego co prawda jak pies do jeża*, ale nie dałam się. W końcu czasem z większym powodzeniem, czasem z mniejszym zaczęłam się nim malować. Czy pogrubia? Tak, ale trzeba uważać na grudki. Może nie jest to potwornie wielkie pogrubienie, ale jest. Nadaje ładny odcień czerni. Czasem nie chwyta moich jasnych końcówek do końca i muszę je oddzielnie "popykać" tuszem. Raczej nie miałam problemów z chwyceniem kącików oczu. Zdarzało mu się po ok 4-5 h osypywać lekko. Ze zmywaniem brak problemów.

1 warstwa:



2 Warstwy, ale tu już ostrożność na najwyższym poziomie. łatwo o sklejenie wszystkiego i zgrudkowanie do potęgi n:




Czy kupię go ponownie?
Zdecydowanie nie. Może nie jest najgorszy, ale nie mam czasu rano na użeranie się z tuszem, czy będą grudki czy nie. No i jest kilka tuszy lepszych zdecydowanie, a w podobnej cenie. Czy polecam? Jak ktoś umie sobie radzić z grudkami to proszę bardzo, ale odpowiedzialności za to nie biorę. Mnie on męczy i chcę by jak najszybciej się skończył. Mam wrażenie, że do najwydajniejszych nie należy, w dodatku to tylko 7 ml, więc powinnam go szybko się pozbyć.

I na koniec jeszcze Pięciobrzusie:


D.

*Pod warunkiem że pies to nie moja Sonia :D Ona podleciała do niego, chcąc się bawić, a on jej ino igły pokazał
Read More




wtorek, 8 października 2013

Kakao i jojoba - o soli słów kilka

Muszę przyznać, że należę do osób, które preferują zimę i jesień. Nie przepadam za wakacyjnymi upałami (choć wakacje są niczego sobie :D), za to mam słabość do ciepłych ubrań, śniegu i chłodu za oknem, gorących napoi, długich wieczorów i pachnących kąpieli :) A propos kąpieli dzisiejszy bohater posta - sól do kąpieli Wellness & Beauty kakao & jojoba:



Produkt pojawił się już w moim wrześniowym denku, razem z makowo-pomarańczowym bratem. Dla mnie bez dwóch zdań sól kakao & jojoba ma lepszy zapach i spełniała swoje zadanie umilając kąpiel. W przypadku drugiej wersji robiłam co mogłam, żeby nie czuć tego nieprzyjemnego zapachu :(

Saszetka starczyła mi na 3 kąpiele, a soli wcale sobie nie szczędziłam :D Zauważyłam, że rzeczywiście lepiej jest wsypywać sól do lejącego strumienia wody (jak zaleca producent), bo zdarzyło mi się zapomnieć i wsypać później, a sól osadza się na dnie i niepotrzebnie trzeba się bawić w jej rozpuszczanie. No ale co kto lubi ;)


Od razu po otworzeniu saszetki poczułam przyjemny zapach, który roznosił się też po w trakcie kąpieli. Minusem jest jednak jego trwałość. Muszę podkreślić, że lubię dłuuuugie kąpiele i nie spodziewam się, że znajdę produkt, który umila mi kąpiel przez tak długi czas (tym bardziej, że szybko przyzwyczajamy się do danego zapachu), to jednak ok. 15 min. intensywności to przeciętny wynik.

Był to przyjemny dodatek do kąpieli, ale myślę, że rozejrzę się za czymś innym. Polecacie jakąś o obłędnym zapachu? ;)





Read More




niedziela, 6 października 2013

Bioorganiczna maseczka z zieloną glinką - Bielenda


Wróciłam już znad morza i pogoda naprawdę była cudowna, dużo słońca. Odpoczęłam troszkę, naładowałam akumulatorki do dalszej pracy i wracam do Was :)

Dziś w roli głównej pojawi się kolejna maseczka - bioorganiczna z glinką zieloną od Bielendy. Maseczka składa się z dwóch saszetek i jest przeznaczona do skóry mieszanej, tłustej, trądzikowej. Moja nastoletnia twarz ma jeszcze tendencje do wyprysków, więc postanowiłam wypróbować tę maseczkę.


Mimo że jest ona przeznaczona na twarz, szyję i dekolt, ja użyłam jej tylko na twarz, przez co mogłam nałożyć grubszą warstwę. Maseczka niemal natychmiast po nałożeniu zastygała, ale nie miałam uczucia ściągnięcia.



Według producenta maseczka usuwa obumarłe komórki naskórka, nagromadzone zanieczyszczenia oraz nadmiar sebum, zapobiega powstawaniu zmarszczek, odżywia, ujędrnia, poprawia elastyczność zwiotczałej skóry oraz wyrównuje koloryt szarej, pozbawionej blasku cery. Nie jestem w stanie ocenić jej w kwestii zmarszczek (aczkolwiek wątpię w jej cudowne właściwości ;) ). Jednak w pozostałych, ważniejszych aspektach wywiązała się bardzo dobrze. Wysuszyła syfki, nie było już z nimi problemu, podobnie jak po stosowaniu mydła siarkowego, którego używam na co dzień, oczyściła moją twarz, zmatowiła. Nie świeciłam się już, moja cera nawet w strefie T nie była tłusta, a często mam z tym problem i nie wiem jak z tym walczyć :( Dodatkowo twarz po zmyciu maseczki była odżywiona i miękka. 

Jestem z niej zdecydowanie zadowolona, polecam gorąco i z pewnością sięgnę po nią jeszcze, bo rzeczywiście jest warta uwagi. Szczególnie, że podwójna aplikacja kosztuje ok. 4-5 zł, a więc niewiele.

Znacie jakieś równie dobre i skuteczne maseczki? :)

M.
Read More




piątek, 4 października 2013

Co do nas przyszło ostatnim czasie?

Paczki, paczki, czyli jedne ze spooooooorym poślizgiem, a drugie jeszcze gorące, świeżo z poczty odebrane!

Zaczynamy!

U Justyny już jakiś czas temu udało nam się wygrać zestaw próbek. Jedna z nich pojawiła się w moim denku.
 
 
U Wery również już jakiś czas temu szczęście się do nas uśmiechnęło i wygrałyśmy dwa róże Joko!
 
 
 
Natomiast dzisiaj po powrocie do domu w skrzynce czekało awizo z informacją że 2 przesyłki mam do odbioru. O, jak miło! Weszłam więc do domku, odpoczęłam, zjadłam obiadek. Dryyyyyyyyń! Domofon? Nikogo się nie spodziewałam. A to listonosz, po raz drugi. Zaskoczona odbieram paczkę, a to przesyłka od Eweliny! Nie spodziewałam się, że przyjdzie tak szybko! Dzięki!
 
 
Miły początek weekendu trwa - pojechałam na pocztę, tam brak kolejki! Cóż za piękny dzień!
A uśmiechnięta (prawie) pani przynosi mi 2 kolejne przesyłki. Pierwsza od Fitomedu, od którego za sprawą konkursu u Bożeny wybrałyśmy i otrzymałyśmy maseczkę-peeling z korundem i kwasem mlekowym.
 
 
 
Druga natomiast u Pati wygrałyśmy maskę do włosów jasnych i rozjaśnianych Pilomax. Oprócz tego Pati dorzuciła kilka drobiazgów. Jak się dowiedziałyśmy z maila, wysłana wcześniej paczka wróciła do Pati po przejściach - zalana atramentem. Serio, co oni na tych pocztach robią?
 
 
 
 
 
 
Dzięki serdeczne dziewczyny i Fitomedzie! :D
 
I mały haul D.
 

Uwielbiam tego Biovaxa - kocham za zapach i działanie! Normalnie kosztuje ok. 18 zł/250 ml, tym razem zapłaciłam 9,99 ;). Zdarzyło mi się także dorwać wersję 500 ml za 23 zł :)
Na próbę kupiłam też płyn do płukania ust za 11,99 :)

No i jeszcze tradycyjnie w Kauflandzie za 5,69 dorwałam kolejną odżywkę z Fructisa - Vitamin Force Hydra - nie mogę znaleźć tamtej z marakują z denka lipcowego, ale ta tutaj ma podobny zapach i ekstrakt z kokosa i marakui. Zastanawiam się, czy to nie ta sama, ale nie wiem.


  
 D. & M.
Read More




Return to top of page
Powered By Blogger | Design by Genesis Awesome | Blogger Template by Lord HTML