Dzisiejszy post poświęcony będzie cerze naczynkowej i dwóm kremom z serii Phytoactiv od Ziai. Jestem młoda, a już mam problemy z naczynkami, co chyba badziej niż mnie smuci moją mamę ;)
Przeważnie staram się sięgać wyłącznie po kremy przeznaczone do cery naczynkowej, ale muszę się przyznać, że nie przepadam za nakładaniem kremu rano. Zawsze mam wrażenie, że makijaż mi się rozjeżdża, a moja twarz strasznie się świeci. Kupiłam więc kremy z serii Phytoactiv na dzień i na noc:
Opakowania tradycyjne, 50 ml. Strasznie podoba mi się ich cukierkowy design ;) Początkowo stosowałam oba kremy zgodnie z ich wyznaczoną porą, ale mimo zapewnień producenta, że krem na dzień nadaje się pod makijaż, u mnie się nie sprawdził :( Używałam więc wieczorem kremu na noc i choć cudów nie zrobił, nie zregenerował moich popękanych naczynek, to zadowalająco matowił moją twarz i minimalnie zredukował zaczerwienienia. Szału nie było, ale większych zastrzeżeń do niego nie mam. Niedawno właśnie go wykończyłam i teraz wieczorami stosuję krem na dzień, żeby go zdenkować:
Już teraz wiem, że ta wersja kremu mało ma wspólnego z jego odpowiednikiem na noc. Dobrze, że wieczorami nie muszę pokazywać się na mieście, bo to rzeczywiście krem ROZJAŚNIAJĄCY, a tak, kiedy kładę się do łóżka nie zwracam na to większej uwagi. Zaczerwień nie redukuje, nie robi właściwie nic. Ot, taki tam zwykły krem.
Jak widać, zdarza się, że jeden produkt z danej serii jest dobry, drugi beznadziejny... Raz na wozie, raz pod wozem jak mówią! ;)
No mimo wszystko szkoda, że okazał się gorszy. Kto by się spodziewał, że produkt z tej samej serii będzie takim rozczarowaniem.
OdpowiedzUsuńChociaż widzę, że na temat obu masz dosyć letnie odczucia ;)
raczej się nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie mam cery naczynkowej ;)
OdpowiedzUsuńNie mam cery naczynkowej także się nei odniosę, ale faktycznie to dość dziwne, że jeden się sprawdza a drugi nie;) Powinny się dopełniać ;)
OdpowiedzUsuńA wydawałoby się że obydwa powinny być bardzo podobne...
OdpowiedzUsuńmi niestety kremy na noc nie służą, więc póki mogę - unikam :) zimą niestety jest to niemożliwe, ale na razie krem na noc i przetarcie twarzy wodą różaną jest w sam raz :) kremy ziaji zupełnie mi nie podchodzą - są dla mnie za ciężkie i buzia się po nich mocno świeci.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Dziwna sprawa z tymi kremami.
OdpowiedzUsuńmnie kremy na noc za bardzo zatykają ;/
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie i do obserwacji z rewanżem :)
www.inszaworld.blogspot.com
W dzień nie stosuję praktycznie żadnych kremów oprócz kolagenu na buzię po jej wymyciu...
OdpowiedzUsuńPo każdym niesamowicie się błyszczy ;/
Na szczęście nie mam większych problemów z naczynkami ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że przynajmniej jeden z serii jest całkiem fajny ;)
Ja się nie polubiłam z tymi kremami, nie widziałam żadnego popzytywnego efektu ich stosowania. Też mam problem z naczynkami i staram się używać kosmetyków do takiego rodzaju cery. Teraz upatrzyłam sobie pewną serię z Tołpy, ale cena dwóch kremów i płynu micelarnego nieco odstrasza :)
OdpowiedzUsuńJakoś do kremów Ziaji do twarzy nie mogę się przekonać. Szkoda, że ta wersja Cię mocno rozczarowała :/
OdpowiedzUsuńja jeszcze nie mialam żadnego pełnowymiarowego opakowania kremów Ziaja, jakoś mnie średnio przekonują, choć miałam kilka w miarę niezłych próbek :)
OdpowiedzUsuńpierwszy raz widzę ten produkt, a myślałam, że z produktami ziaja jestem dobrze zaznajomiona:)
OdpowiedzUsuńu mnie idealnie sprawdza się linia rosacal od Tołpy - polecam!
OdpowiedzUsuńJa Ziaji nie lubię i raczej nie używam.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że sienie sprawdził.
OdpowiedzUsuńA mamy już takie są, ze się o nas martwią :)
pozdrawiam :)
No tak to jest, nie zawsze wszystko musi nam służyć. Osobiście wiele razy zawiodłam się na Ziaji więc już nie kupuję. :)
OdpowiedzUsuń