niedziela, 29 września 2013

Wszyscy mają Eliksiry, mam i ja!

Bardzo długo wzbraniałam się przed wszelkiego rodzaju pomadkami do ust. Zwykle na ustach miałam balsam i tyle. Jednak poczułam się skuszona i zakupiłam Eliksir 06 z Wibo. Czy przekonał mnie do siebie ten produkt?



Od producenta:
Pomadka:
- nie wysusza ust i dodatkowo sprawia, że stają się aksamitnie miękkie,
- trwalsza niż błyszczyk,
- najmodniejsze odcienie sezonu.
Nabłyszczająca formuła pomadki zapewnia ustom nawilżenie nadając im soczysty kolor. W kolekcji znajduje się 8 modnych i klasycznych odcieni – wystarczy wybrać jeden z nich dla siebie i czarować pięknym uśmiechem. W palecie kolorów znajdą się odcienie różu, brązu i czerwieni. Lekka konsystencja pozwala na łatwe rozprowadzenie się koloru tworząc ochronną powłokę na ustach by prezentowały się nie tylko pięknie ale i zdrowo.

Moja opinia:
 

Przede wszystkim muszę zwrócić uwagę na 1 największą głupotę, jaką mógł zrobić producent - umieszczenie numeru koloru na zamknięciu. W testerach był jeden wielki chaos po prostu.  Pod zatyczką z nr 6 krył się odcień 8. Skąd to wiem? Ponieważ początkowo to ten kolor chciałam wziąć. Jednak wzięłam 6, ponieważ jest to kolor bardziej naturalny ;). Nie mam niestety zdjęcia jak wygląda na ustach, a i tak pewnie niewiele było by widać, ponieważ ten kolor podbija mój naturalny kolor ust dodając mu nieco świeżego różu ;) Uwielbiam go nosić. Mam także wrażenie, że optycznie nieco wybiela zęby. Usta nie są wysuszone i nabierają połysku. Trwałość - ok 2-3 godzin. Zostawia usta lekko zabarwione, ale bez obwódek ;). Poprawki to przyjemność, ale bez lusterka się nie obędziemy ;) Pomadka gładko sunie po ustach, nie podkreślając suchych skórek, z którymi mam niekiedy problemy. Przyczepić można się ewentualnie do kiepskiego i dość tandetnego opakowania. Osobiście mi nie przeszkadza. Ot, jest jakie jest i tyle.


 
Czy kupię ponownie/ inne kolory?
Właściwie już kupiłam. Odcień 08, który niedługo mam nadzieję pokazać. I w nim również się zakochałam. Bardzo polubiłam się z tymi produktami i chętnie po nie sięgam!
 

 D.
Read More




piątek, 27 września 2013

TĘCZOWE ROZDANIE! :)

Nim się obejrzałyśmy, stuknęło nam ponad 50 obserwatorów, za co serdecznie dziękujemy! Z racji, że nie wyłapałyśmy momentu wybicia tej okrągłej liczby postanowiłyśmy zorganizować dla Was Tęczowe Rozdanie.
Przyszła jesień, zaczyna się deszczowa pogoda, ale nie oznacza to, że będzie smutno. Deszcz oznacza tęczę - a ta już pełna radości jest! Co mamy dla Was? Szczęśliwa Siódemka przedstawia się w następujący sposób:


Do wygrania jest zestaw 7 kosmetyków w kolorach tęczy, w którego skład wchodzą:
CZERWONY - krem do włosów zapewniający termo-ochronę - Shockwaves
POMARAŃCZOWY - lakier do paznokci Colorama nr 155 - Maybelline (w rzeczywistości jest bardziej pomarańczowy niż czerwony ;) )
ŻÓŁTY - balsam do ciała Summer Glam Bodylotion - Balea
ZIELONY - żel pod prysznic Rio de Janeiro - Balea
NIEBIESKI - lakier do paznokci nr 192 - Golden Rose
GRANATOWY - electric blue eyeliner - Wibo
FIOLETOWY - pomadka Eliksir nr 02 - Wibo (choć kolor może nie do końca przypomina fiolet :D
+ nagrody niespodzianki na jesienną chandrę ;)

Wszystkie nagrody są nowe i nieużywane.

Mamy z D. nadzieję, że nagrody Wam się spodobają i licznie zgłosicie się do rozdania :) Oto warunki, które należy spełnić:
Warunki obowiązkowe:
- publiczna obserwacja bloga
- pozostawienie komentarza ze zgłoszeniem pod tym postem

Warunki dodatkowe:
- dodanie baneru na pasek boczny swojego bloga (1 los)
- dodanie notki o rozdaniu na swoim blogu (1 los)

Regulamin:
1. Warunkiem koniecznym udziału w rozdaniu jest bycie publicznym obserwatorem bloga (http://groundbreaking-beauty.blogspot.com/)
2. Organizatorem konkursu i fundatorem nagród jest blog http://groundbreaking-beauty.blogspot.com/
3. Każdy uczestnik rozdania może zdobyć maksymalnie 3 losy: jeden za publiczne obserwowanie bloga, jeden za wstawienie baneru i jeden za wstawienie notki o rozdaniu na swoim blogu. Każdy uczestnik może zgłosić się tylko raz.
4. Konkurs trwa od dnia 27.09.2013 do dnia 31.10.2013, godz. 23.59. Zgłoszenia po tym terminie nie będą brane pod uwagę.
5. Jeśli nie masz skończonych 18 lat, musisz mieć zgodę rodzica lub opiekuna na udział w rozdaniu.
6. Konkurs nie podlega przepisom Ust. z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku nr 4, poz. 27 z późn. zm.)
7. Zwycięzca zostanie wyłoniony drogą losowania w formie karteczek. Spośród wszystkich zgłoszeń wylosowana zostanie jedna osoba, która otrzyma nagrodę.
8. Ogłoszenie wyników rozdania nastąpi w ciągu 3 dni od daty zakończenia rozdania (tj. do 3.11.2013)
9. Wysyłka nagród jest możliwa tylko na terenie Polski.
10. Blogi stworzone wyłącznie do rozdań nie będą brane pod uwagę.
11. Zwycięzca jest zobowiązany do kontaktu mailowego na adres groundbreakingbeauty@gmail.com w ciągu 3 dni od daty ogłoszenia wyników. W przeciwnym razie losowanie zostanie powtórzone.
12. Zastrzegamy sobie prawo do zmiany regulaminu
13. Biorąc udział w rozdaniu automatycznie akceptujesz regulamin i jego warunki.

W przypadku, gdy zauważymy, że liczba obserwatorów po zakończonym rozdaniu zacznie się zmniejszać, osoby, które nas opuszczą, nie będą brane pod uwagę w naszych kolejnych rozdaniach.

Wzór komentarza:
Obserwuję jako:
Baner: tak (link)/nie
Notka: tak (link)/nie

Zapraszamy do udziału, powodzenia! :)

M & D






Read More




środa, 25 września 2013

Yoskine - Łagodzące mleczko do demakijażu

Coś, kiedyś, gdzieś, dostałam w gratisie, raczej średnio przypasowaną próbkę - Łagodzące mleczko przeciwzmarszczkowe dla cery suchej, wrażliwej i naczynkowej z Yoskine. No cóż 18 lat to raczej nie czas jeszcze na produkty przeciwzmarszczkowe ;). Skórę wokół oczu często mam suchą i podrażnioną. Więc stwierdziłam, że chociaż pod kątem demakijażu i wrażliwości oczu przetestuję. ;-) Mama za mleczkami do demakijażu raczej nie przepada, bo tak to bym jej oddała.


Co mówi producent ?
 Luksusowy preparat do oczyszczania i demakijażu skóry twarzy i oczu. Łagodnie i dokładnie usuwa ze skóry makijaż i wszelkie zanieczyszczenia. Zawiera Duo - Kwas hialuronowy HMW + LMW, który wygładza zmarszczki, ujędrnia skórę i intensywnie nawilża. Redness Reductor C redukuje efekt zaczerwienień i wzmacnia naczynka krwionośne, a lipidy zbożowe zabezpieczają skórę przed wysuszaniem, ściąganiem i szorstkością. Mleczko pozostawia cerę odświeżoną i gotową do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych.


Cena ok. 26zł/200 ml

No więc pierwsze starcie z nim nie było najprzyjemniejsze. Na wacik wylało się za dużo mleczka (jest ono dość wodniste, trzeba nauczyć się z nim obchodzić, tym bardziej, jak próbka jest w tubce. Pełnowymiarowy produkt jest już w opakowaniu z pompką o ile się nie mylę.). Przez to, że na waciku było za dużo produktu, spora ilość dostała się do oka i spowodowała pieczenie oraz sporą mgłę. Ale ja nie zrezygnowałam. Musiałam kilka razy za dużo wylać i w końcu opanowałam sztukę odpowiedniej ilości na waciku :)). Teraz już nie było pieczenia, a mgiełka była naprawdę niewielka. Ze zmywaniem na ogół dobrze sobie radzi. Moje technika demakijażu oczu polega ogólnie na tym, że przykładam wacik z np. mleczkiem do oka, on się lekko "przykleja", a ja lekko go poklepuję, nieznacznie masuję, po chwili - dłuższej lub krótszej, zwykle ok pół minuty czasem krócej, delikatnie zmywam to co było na oku. Zwykle po takim demakijażu nie zostaje nic, czasem jakieś niedobitki po wodoodpornym eyelinerze. Wtedy delikatnie ruchem z góry do dołu ściągam jeszcze pozostałości.
To mleczko miało niewielkie problemy z moim nowym linerem wodoodpornym w żelu. Niewielkie, bo zwykle zewnętrzny kącik był niedomyty, ale wystarczyło 1-2 przejechać i już znikało.

Tak więc przy tym mleczku trzeba nieco wprawy, aby oczy nie zostały podrażnione. Pozostawia lekką powłoczkę na skórze, ale po chwili ona się wchłania. Lekko nawilżył mi okolice oczu. Ma przyjemny, delikatny zapach. I tyle. Raczej się na niego nie skuszę, a przynajmniej nie w najbliższych latach :D

D.
Read More




niedziela, 22 września 2013

One minute magic manicure - peeling do rąk Essence

Dzisiaj krótko i zwięźle ;))

Peeling ten kupiłam chyba za 2,99 zł w sklepiku po 3,4 zł ;)
Jak się sprawdził?

 
Co mówi o nim producent?
 
Magiczny peeling do dłoni z dodatkiem soli morskiej oraz olejków pielęgnacyjnych. Natychmiast złuszcza, nawilża skórę. Idealny do szorstkich, zniszczonych i przesuszonych dłoni.
 
 
Co sądzę o nim ja?
 
Dostajemy do rąk buteleczkę o pojemności 100 ml za zatrzask. Jest to wygodne opakowanie, a otwór jest wystarczająco duży by ziarnka soli mogły przelecieć, jednocześnie nie marnując produktu. Przed wylaniem go na dłoń należy nieco się pomęczyć, by sól spoczywająca na dnie wymieszała się z oleistą fazą ;). Kiedy już nam to się uda, należy szybko przystąpić do wylania produktu na dłoń. Zwykle po prostu wylewam niewielką ilość w zagłębienie dłoni, po czym rozcieram je o siebie. Dlaczego szybko? Bo kryształki soli łatwo opadają na dno. Peeling jest bardzo wydajny, bo nie potrzeba go dużo, by był skuteczny. Jest on dosyć ostry, szczególnie na początku.
Po spłukaniu dłonie są gładkie i nawilżone. Zapach jest delikatne landrynkowy, ale nienarzucający się. Jest bardzo przyjemny.
 
 
Polubiłam ten produkt. Być może ponownie się skuszę, jeżeli go w końcu wykończę ;) A trochę może mi to zająć :))
 
 
 
D.
Read More




czwartek, 19 września 2013

Zakupy M.

Witajcie!
Dawno nie było tu mojego postu, a zajmowanie się blogiem spadło niejako na biedną D., ale jak zwykle mogłam na nią liczyć :) Mam nadzieję, że nie będę tak wszystkim zawalona i będę tu bywać częściej :)

Dziś mam dla Was zakupy, chociaż zrobione już jakiś czas temu :) Tak dumnie prezentują się całe zakupy:


Przyjrzyjmy się im bliżej ;)

Zakupy z Biedronki:



  • płyn micelarny BeBeauty - kolejna buteleczka :)
  • peeling myjący truskawkowy Joanna - bardzo ładnie pachnie, lubię tę serię peelingów Joanny :)
Vica:


  • wygładzający balsam odżywczy do ciała Tołpa
  • zmywacz do paznokci w płatkach truskawkowy Style Pen - nie przekonał mnie do siebie, widzę w nim więcej minusów niż plusów
  • pomadka nr 01 Nude Touch Miyo - podreśla suche skórki, buu :(

Rossmann:


  • krem do ciała Isana 
  • pomadka nr 09 Wibo Eliksir (wreszcie u mnie zagościła! :D)
  • tusz One by One Maybeline - jeden z moich tuszowych ulubieńców
  • maseczka odżywcza słodkie migdały + miód Perfecta
  • maseczka głęboko oczyszczająca sok aloesowy + kwiat pomarańczy Perfecta

Zakupy otrzymane od D.:


  • jedwab do ciała SPA Verona
  • podwójny cień do powiek
Macie coś z tych kosmetyków? Jesteście czegoś ciekawe? :)

M.


Read More




środa, 18 września 2013

Zmiana na blogu + info dla Was :)

Jak już zauważyłyście (albo i nie :D) zmieniłyśmy nagłówek na blogu. Nadchodzi jesień, a z nią szare, bure i ponure dni, więc na naszym blogu zawitało więcej wiosny, słońca, radości i pozytywnego myślenia :)

Nie byłoby jednak tego wszystkiego, gdyby nie wspaniała Kasia (klik!), która podjęła się zrobienia naszego nagłówka. Jeszcze raz ogromnie dziękujemy! :) Chyba nikomu nie trzeba jej przedstawiać, ale może znajdzie się jeszcze ktoś, kto nie zna jej bloga ;)

Jeśli Wy także myślałyście o zmianach na blogu, Kasia do 20 września do godziny 12 organizuje akcję nagłówkową. O szczegółach możecie poczytać TUTAJ. Polecamy i zachęcamy! :)

Jesteśmy bardzo zadowolone ze zmiany, a co Wy o niej sądzicie? :)

M & D
Read More




wtorek, 17 września 2013

Muśnięcie sorbetu na skórze - Garnier Hydra Adapt - krem-sorbet w roli głównej

Nim się obejrzałam, minęły 4 tygodnie, od kiedy zaczęłam stosować wyżej wymienioną nowość na rynku od Garniera. Patrząc na tubkę, widzę także, że powoli sięgamy dna. Wypadało by coś o nim napisać. Jednak ciągle mam co do niego nieco mieszane uczucia. Podsumujmy go, może i mi się wtedy rozjaśni w głowie i sercu.
Co mówi o nim producent?
 Matujący i odświeżający krem – sorbet wzbogacony został w ekstrakt z zielonej herbaty o właściwościach detoksykujących.
Matuje skórę i daje uczucie świeżości, które utrzymuje się przez cały dzień. Ma nietłustą konsystencję i świetnie się wchłania.
Kremy Hydra Adapt od Garniera to nowa generacja kremów dopasowanych do codziennej pielęgnacji skóry. Nawilżające przez 24 godziny aktywne formuły zostały stworzone na miarę potrzeb różnych typów cery, aby działać w harmonii ze skórą i odpowiadać na jej potrzeby.
Wszystkie kremy zostały wzbogacone w intensywnie nawilżający eliksir roślinny, który łączy w sobie minerały i składniki odżywcze takie jak: syrop klonowy, gliceryna i mannoza. Każdy krem posiada indywidualnie dobrany zestaw składników aktywnych, który idealnie dopasowuje się do potrzeb skóry.
 
Skład: Aqua/Water, Glycerin, Isononyl Isononanoate, Alcohol Denat., Acer Saccharinum Extract/Sugar Maple Extract, Ammonium Polyacryldimethyltauramide, Ammonium Polyacryloyldimethyl Taurate, Behenyl Alcohol, Benzyl Alcohol, Benzyl Salicylate, Biosaccharide Gum-1, Cammelia Sinensis Leaf Extract, Capryryl Glycol, CI 42090/Blue1, CI 47005/Acid Yellow 3, Citronellol, Disodium Ethylene Dicocamide PEG-15 Disulfate, Glyceryl Stearate Citrate, Limonene, Linalool, Mannose, Phenoxyethanol, Pyrus Malus Water/Apple Fruit Water, Silica, Sodium Acrylates, Crosspolymer-2, Sodium Hydroxide, Tetrasodium EDTA, Xanthan Gum, Parfum/Fragrance
 
Co myślę o nim ja?
 
Krem dostajemy zapakowany w tubce i w kartonik. Design kartonika przyjemny dla oka, przywodzący na myśl świeżość. Nazwa krem-sorbet sugeruje lekkość. Wszystko co idealne dla cery mieszanej i tłustej, czyż nie?
Trzeba przyznać, ze z jakiegoś powodu nie przepadam za kremami w tubkach. Bez względu na to czy ma zakrętkę, czy też zatrzask - jak w tym przypadku. Wolę od takiego rozwiązania słoiczki, chociaż wiem, że mogą one być mniej higieniczne. No i oczywiście pojemniczki typu air-less to już w ogóle cud, miód :)).  Wygląd tubki jest bardzo prosty, nierzucający się w oczy. Wydobywa się z niego delikatnie zielony krem o konsystencji kremu pomieszanego z sorbetem. Nie umiem tego inaczej określić. Jest lżejszy niż normalny krem, ale nie jest to sorbet, jakiego można by się spodziewać. Ma świeży zapach, nie wyczuwam w nim woni alkoholu. Rozprowadza się przyjemnie, szybko się wchłania, ale pozostawia specyficzną warstwę na twarzy. Nie jest on tłusta, ale czuć, że coś jest. Prawdę mówiąc, nie cierpię takich otoczek na twarzy. Dobrze współpracował z podkładem. Odświeżenie czuć tylko na początku, potem wiadomo zanika. Producent zaleca stosowanie rano i wieczorem. Początkowo miałam opory, ze względu na alkohol w składzie. Jednak stwierdziłam, że jest poprzedzony gliceryną, więc może suszy nie będzie. I tym sposobem lądował na mojej twarzy dwa razy dziennie. Muszę przyznać, że poprawił nawilżenie mojej skóry, szczególnie na policzkach. Jednak przez tę dziwną warstwę nie matował. Pozostawiał skórę świecącą. Dopiero po nałożeniu podkładu/pudru matującego twarz wygląda ok. Ale na niezbyt długo. Ja mam cerę mieszaną w kierunku suchej, więc ciężko mi stwierdzić, jak sprawowałby się na tłustej. Plus dla niego, bo nie zapychał mnie, a moja skóra ma czasem do tego tendencję. Z wydajnością przeciętnie myślę. 50 ml produktu używam od 4 tygodni i zostało mi go na ok. 1,5 tygodnia.
Tak patrząc na to, co napisałam, to wychodzi, że sprawdził się. Ale jednak do niego nie wrócę. Pewnie to błyszczenie powoduje, ze mam do niego mieszane uczucia. No i tubka. Nie wiem, mam jakąś awersję do tubek ;)
 
 
D. 
Read More




niedziela, 15 września 2013

Mój ulubieniec szkolny, czyli GR Rich Color 38

Nie ma co zaprzeczać, Rok szkolny ruszył z pełnym impetem i czasu na bawienie się w kolorki i schnięcie jest za mało, żeby pozwolić sobie na to. Z pomocą przychodzą mi teraz dwa lakiery, przy czym ten poniżej chyba pokochałam miłością bezwarunkową za odcień. Jest to połączenie błękitu i delikatnego fioletu. Choć przy małej ilości światła, wpada już w szarość. Wygląda cudnie na paznokciach, jest stonowany, a jednocześnie ma coś, co chwyciło mnie za serce.

Oto przed Wami...
Golden Rose Rich Color nr 38

Wygląda może niepozornie, ale dzięki tej nieśmiałości go pokochałam!
Szeroki pędzelek, którym wygodnie się maluje, konsystencja w sam raz. Do pełnego krycia najlepiej 2 warstwy. Nie ma tu żadnego problemu, gdyż pierwsza wysycha bardzo szybko, druga nieco dłużej, ale dalej baaardzo przyzwoicie.  Kolorek dla mnie idealny. Zdjęcie częściowo oddaje kolor, a częściowo nie. Wyszedł tu bardzo jasny. Jest nieco ciemniejszy i ma więcej fioletowych tonów, jak w buteleczce. Wg mnie to idealny kolor na każdy dzień - zarówno normalny, jak i jakieś spotkanie. Lakier wytrzymuje na paznokciach ok. 3 dni - wtedy zauważam starte końcówki.


A Wy jakich macie ulubieńców? Coś w podobnych tonach czy wolicie jednak szaleć?


D.

Read More




piątek, 13 września 2013

Zmywacz do paznokci w płatkach - Jagodowy - Style Pen

Po pierwszych bardzo pozytywnych recenzjach, na które trafiłam na blogach, o tym właśnie cudeńku pobiegłam w podskokach do Biedronki, a może coś zostało... I ostały się 2 ostatnie pudełeczka jagodowe (były upchnięte gdzieś pomiędzy żelami a maskami :D), z czego skusiłam się na jedno.

Jakie jest moje zdanie na ich temat?

Na opakowaniu znajdujemy bardzo treściwy i krótki opis.
Perfumowany zmywacz w płatkach bez acetonu. Wygodny w użyciu
 
Następnie producent podaje nam równie krótki skład: Propylene Carbonate, Water, Fragrance.
 
Jak się sprawa ma dalej?
 

Płatki są bardzo cieniutkie i przylegają do siebie w opakowaniu. Są jednocześnie bardzo wytrzymałe.  Zmywając pozostawiają nieco tłusty film na paznokciach i skórkach. Prawdę mówiąc nieco irytuje mnie on, gdyż po pewnym czasie robi się bardzo kleisty i nawet gdy już zniknie, to ręce pozostają klejące - brudne. Umycie rąk po zmyciu paznokci tym produktem jest konieczne dla mnie.  Jak radzi sobie ze zmywaniem? Całkiem nieźle. Na pewno lepiej niż acetonowy zmywacz z Essence (co prawda nie w płatkach, a zwykły). Do zmycia paznokci w zależności od lakieru, koloru i ilości warstw potrzebuje od 1 do max. 3 płatków. Dałoby radę zmyć chyba 1 płatkiem, ale potem zmyty lakier wsiąknięty w płatek maże się po skórkach, gorzej się zmywa i jeszcze bardziej klei. Zdecydowanie polubiłam go za brak smrodku. Czy pachnie jagodami? Nieco chemicznie, słodko, ale tak. Nie jest to zapach nachalny. Jest to idealne rozwiązanie, gdy nie chcemy, aby w całym mieszkaniu było czuć, że zmywacie paznokcie. Czy kupię ponownie? Raczej nie, chyba, że na jakiś wyjazd. Bo jest to małe pudełeczko, które zajmuje mniej miejsca niż butelka zmywacza plus waciki. Minusem czasem jest, o czym się przekonałam, zakręcane pudełeczko. Jeżeli macie tłuste dłonie, możecie mieć tyciutkie problemy z otwarciem. Ale na ogół obsługa jest bezproblemowa. Podobno zmywacz ten dostępny jest w drogeriach Hebe, jednak nie jestem pewna, gdyż na miejscu nie mam Hebe. natomiast M. natrafiła na niego w drogerii Vica.
 
Miałyście którąś wersję? Jak Wam przypadł do gustu taki wynalazek?
 
D.
Read More




środa, 11 września 2013

Zapowiedź - Tusz w tubce? i Bonusik ;)

Witajcie!
W ramach oszczędzania, we wrześniu kupuję tylko to, co jest mi potrzebne (choć niektóre promocje kuszą, oj kuszą). Z racji, że mój tusz już płuca wypluwa (a żeby nie powiedzieć dosadniej, co było by odpowiedniejszym oddaniem jego stanu), wybrałam się dziś do drogerii za poszukiwaniem jego następcy.
Wahałam się między dwoma produktami Essence (jakoś lubię tę firmę, nie wiem dlaczego ;P): Get Big Lashes Triple Black a Lashes Go Wild. Za pierwszą przemawiała pojemność - 12 ml za 10 zł, a za drugą... opakowanie. Nie spotkałam się Jeszcze z tuszem w tubce i szczoteczką. Jestem ciekawa jak się sprawdzi. Ma 5 wybrzuszeń na szczoteczce, która jest przeciętnej wielkości, uchwyt nie jest zbyt długi. Koniec końców padło więc na tubeczkę :))
Za 7 ml tuszu zapłaciłam 11 zł :)
 
Miałyście?

 
Tak właśnie wygląda :)

A tutaj bonusik ;) To guma do mazania na nowy rok szkolny ;)


D.
Read More




wtorek, 10 września 2013

Liebster Blog Award po raz drugi :)




Już drugi raz zostałyśmy nominowane do Liebster Blog Award, tym razem przez Sylwię (klik), za co bardzo dziękujemy! :) Zasady przyznawania nominacji jak i samą jej ideę przedstawiałyśmy TUTAJ.

No to ruszamy z odpowiedziami na pytania od Sylwii :)

1. Nietypowe zwierzę, które chciałabyś mieć?
M: Uwielbiam wszystkie zwierzaki, ciężki wybór. Ale gdybym mogła, to chyba przygarnęłabym pandę :)
D: Nietypowe? Hmm... Delfina albo kangura :D

2. Jaki gatunek filmów najchętniej oglądasz?
M: Thrillery. Lubię dreszczyk emocji i kiedy film skłania do myślenia. Banały nie są dla mnie.
D: Komedie ;)

3. Biały czy czarny?
M: Myślę, że w ciągu mojego dotychczasowego życia odpowiedź na to pytanie wielokrotnie ulegałaby zmianie. Obecnie myślę, że biały :)
D: Czarny - klasyka która pasuje wszędzie i zawsze ;)

4. Lubisz jak znajomi mówią do Ciebie...? (ksywka, zdrobnienie)
M: Michasia, Miszel :)
D: Po imieniu. Ale bez zdrobnień. Czyli po prostu Daria ;)

5. Gdybyś miała możliwość powrotu do szkoły na jeden tydzień, to które lata szkoły byś wybrała?
M: Nie muszę się specjalnie wysilać, bo do szkoły wciąż chodzę ;) Jestem przyszłoroczną maturzystką, podobnie jak D. Sądzę, że najlepsze lata były i są właśnie w liceum. Konkretniej, zeszły rok był bezsprzecznie najlepszy.
D: Hm... Chyba tez teraz są najlepsze lata, choć widmo matury w maju 2014 jest przerażające.

6. Ile miałaś lat gdy pierwszy raz się pomalowałaś?
M: Ciężkie pytanie ;) Pewnie jak byłam małą dziewczynką malowałam się jakimiś mazidełkami dla dzieci :D
D: Chyba w przedszkolu malowałam się mamy kredkami do oczu... Ale tego nie można nawet nazwać malowaniem, bo to jak to wyglądało... A takie "świadome malowanie" to chyba w gimnazjum nastąpiło.

7. Jesteś zakochana?
M: Tak, od 1,5 roku szczęśliwie zakochana :)
D: Nie. I prawdę mówiąc, jestem z tego szalenie zadowolona ;)

8. Twoje kosmetyczne marzenie?
M: Jest ich tak wiele, że nie starczyłoby mi miejsca w całej blogosferze, żeby wszystko wymienić :) Z pewnością wśród tego jest paleta SLEEK czy ogromna kolekcja DMowskich kosmetyków :)
D: Hohoho... Serio mam zacząć wymieniać? Za dużo tego. Strasznie kuszą mnie SLEEKi, a także szalenie podoba mi się paletka Naked 2. Rosyjskie kosmetyki siedzą w mojej głowie, ale najbardziej wybijają się chyba jednak azjatyckie - szczególnie te oryginalne BB kremy ;)

9. Jaka piosenka przywołuje Twoje najpiękniejsze wspomnienia?
M: Naprawdę nie potrafię wybrać. Każda z moich 700 piosenek o czymś mi przypomina, przywołuje pewne wydarzenia z mojego życia, więc nie potrafię ich selekcjonować.
D: Każda piosenka może przywołać u mnie wspomnienia - w zależności od humoru będą one piękne lub nie ;)

10. Pies czy kot?
M: Kot, zdecydowanie. Kręci się ich w okolicy mnóstwo, ale sama nie posiadam żadnego ;)
D: Pies! Psiaki rządzą! Szalone i te spokojne. Są przekochane! Koty też lubię, ale psy jednak są kochańsze :))

11. Wolisz, kiedy mężczyzna jest bardziej stanowczy czy uległy?
M: Lubię sobie czasem porządzić, ale na dłuższą metę raczej nie mogłabym dominować i decydować o wszystkim, więc wolę stanowczego.
D: Myślę, że warto znaleźć złoty środek. ;)

Już w pierwszym takim poście nominowałyśmy 11 dziewczyn, więc tym razem będzie bez nominacji :)

Miłego wieczoru, dziewczyny :)
M & D

Read More




niedziela, 8 września 2013

Venus dla idealnie gładkich nóg

Witajcie dziewczyny!
Lato się kończy, ale sezon na odsłonięte nogi jeszcze nie ;) W walce o idealnie gładkie nogi możemy stosować różne metody-depilatory, woski, żele do depilacji, kremy, pianki. Ja szczególnie przypodobałam sobie te ostatnie :)



Aloesowa pianka Venus o zapachu zielonej herbaty była moim pierwszym tego typu produktem i zużyłam już kilka opakowań. Naprawdę nie mam pojęcia, jak mogłam radzić sobie wcześniej bez niej ;) Opakowanie jest bardzo poręczne, nie wyślizguje się. Pojemność 200 ml jest całkiem wydajna i naprawdę nie tak wiele produktu starcza na wysmarowanie nogi dość grubą warstwą pianki. 



Nie ma problemu również z jej dostępnością-można ją znaleźć w wielu drogeriach, a także supermarketach (np. Tesco). Cena też przystępna zwłaszcza za taką wydajność - ok. 7 zł w zależności od drogerii. Dodatkowo warto wspomnieć, że produkt był badany dermatologicznie.

Pianka ma bardzo przyjemny zapach aloesu. Utrzymuje się na skórze, nie spływa ani nie robi się rzadsza w kontakcie z ciałem, jak to początkowo robiła mi pianka z Isany :( Pompka również działa bez zarzutów.

Pianka ułatwia golenie, golarka sunie po niej jak po maśle :D Nie podrażnia i muszę dodać, że stosując ją nigdy się nie zacięłam, a wcześniej mi się to zdarzało. Czasami bywa, że po goleniu zostają mi małe krostki (dlaczego? :( ), jednak skutecznie radzi sobie wtedy z nimi puder od Babydream. 

Jestem bardzo zadowolona z tej pianki i mam jeszcze w zapasie 2 opakowania :) Są jeszcze inne wersje zapachowe pianki, m. in. konwaliowa, melonowa czy żurawinowa, po które z pewnością kiedyś sięgnę :) Zastanawiam się też nad plastrami z woskiem, ale obawiam się, że to boli i podrażni mi skórę :( Jak to jest?

M. 


Read More




sobota, 7 września 2013

"Peeling" do ciała Kings&Queens Lemon Flower

Jakiś czas temu, przy tradycyjnej wizycie w Douglasie, gdzie poszłam za potrzebą nowych chusteczek do demakijażu, w moje łapki wpadł ten oto produkt.


Peeling do ciała -  Kwiat Cytryny - Sułtan Granady

Podczas długotrwałej dynastii Sułtanów Nasrid, miasto Granada słynęło wśród innych ze swoich okazałych, wspaniałych ogrodów. Każdej wiosny i lata kwitnące drzewa cytrynowe tworzyły ponad murami i wewnątrz pałaców cudowny, unikalny zapach Raju.

Królewski Mix Składników: Wszystkie produkty Kings & Queens wzbogacone są w ekstrakty z Granatu, Niebieskiego Lotosu Egipskiego oraz Malachitu, co ma zmaksymalizować przyjemność pielęgnacji.

Pozostałe składniki:
- Miękkie drobiny
      -  Gliceryna pochodzenia roślinnego

PRODUKT NIE ZAWIERA OLEJU MINERALNEGO ANI PARABENÓW


Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Polyethylene, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, Arginine, Parfum, Oxidized Polyethylene, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Phenoxysthanol, Buteth-3, Butylene Glycol, Methylpropional, Caprylyl Glycol, Citral, Disodium EDTA, 1,2-Hexanediol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, Malachite Extract, Nymphaea Coerulea Flower Extract, Rosmarinus Officinalis Extract, Sodium Benzotriazolyl Butylphenol Sulfonate, Tributyl Citrate, Tropolone, CI 19140, CI 77492 ( Iron Oxides)

Co ja o nim sądzę?
Zacznę od tego, że produkty K&Q mnie jakoś przyciągają. Mają ciekawe zapachy i opakowania. Moim ulubieńcem jest ich szampon-żel gruszkowy (KWC). Będąc tym razem w Douglasie jakoś nie miałam zamiaru nic kupować oprócz chusteczek, ale tuż przy kasie była wielka wyprzedaż. Bez promocji ten "peeling" kosztuje 49,90. Ja zapłaciłam za niego 9,90 - aż szkoda było nie brać. Zapach brałam w sumie w ciemno, ale bardzo przypadł mi do gustu. Świeża, lekko słodka cytryna. Produkt miał otwór zabezpieczony sreberkiem. Podczas pierwszego prysznica z jego udziałem pomyślałam jedno - WTF?! O co tutaj chodzi? Z opakowania wydostaje się glutkowaty żel z białymi drobinkami. Spojrzałam na opakowanie - data ważności dobra. No nic, próbujemy... I wychodzi na to, że ten żel z peelingiem niewiele ma wspólnego. W porównaniu do małych peelingów Joanna Naturia, to Joanna jest bardzo mocnym peelingiem... Serio, nie żartuję. K&Q to zwykły żel, ot tyle, że coś tam w nim jest. Drobinek praktycznie nie czuć. Druga sprawa to jego dziwna konsystencja, która powoduje, ze na sucho nie ma co próbować peelingu, a na mokro się już ślizga. Nie zauważyłam jakiegoś specjalnego pienienia na skórze. Jest raczej średnio wydajny w stronę nawet słabego, a jego zmywanie z ciała też sprowadza się do zmywania z siebie śliskiej powłoki, w którą się zamienił w połączeniu z wodą. Nie wysusza skóry :)


No i to by było na tyle. Raczej nie skuszę się ponownie na inne peelingi K&Q.

D.

Read More




czwartek, 5 września 2013

Denkujemy w sierpniu by D.

Sierpień minął mi głównie na wyjeździe. Bałam się, że denka żadnego nie będzie. Ale oto jest, spóźnione, ale jest i chyba nie jest najgorzej ;)
 I oto ono w całej okazałości :)
Co my tu mamy?
  • Maseczka DermoMinerały Odżywczo-Oczyszczająca - Muszę powiedzieć że jestem z niej bardzo zadowolona. Dostałam ją w Biedronce za 2,99 chyba. Minusem jest jej bardzo specyficzny zapach. Ja czułam tam miód, miętę i błotko :D. Jednak jej działanie było cudne. Zwężała pory, matowała i do tego skóra była nawilżona, a rany i wszystkie zmiany szybciutko się po niej goiły.
  • Płyn micelarny z BeBeauty - chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Moja kolejna butelka, ale teraz zaczynam mieć ochotę na zmianę. Jest dobry, choć z mocnym makijażem oczu ostatnio ma problemy. Może zakupię małą buteleczkę Biodermy, bo się za nią stęskniłam ;)
  • Krem do rąk Evrēe - recenzja tutaj
  • Masło do ciała Baylis&Harding Mandarin&Grapefruit/ Lotion do ciała I love... Watermelon - Nazwa może być tutaj myląca, gdyż w tym pojemniczku znajdowały się dwa produkty. Pierwsze masło o konsystencji zwykłego balsamu, nie miało powalającego zapachu, było w zestawie prezentowym razem z płynem. Nawilżało tak na kilka godzin i tyle. Wchłaniało się dość szybko. Drugim produktem był Lotion, który pachniał przepięknie, niestety bielił przy aplikacji, a wchłaniał się nieco dłużej. Nawilżanie było przeciętne. Koniec końców zmieszałam je - otrzymałam przeciętne nawilżanie, z pięknym zapachem i lekko bielący przy nadmiernym wmasowywaniu balsam.
  • Żel pod prysznic/Szampon Alterra bezzapachowy - używałam tylko jako szampon. Był bardzo dobry, nie powodował łupieżu. Domywał oleje. Miał dziwną galaretkowatą konsystencję, co skutkowało raczej słabą wydajnością. Mógłby się dobrze sprawować przy kubeczkowej metodzie mycia.
  • Żel pod prysznic Fa z 3 olejkami z kwiatem monoi - to moje chyba 2 opakowanie. Przyjemny, konsystencja pomiędzy żelem, a olejkiem. Trzeba uważać, bo czasem lubi uciekać. Przyjemny, otulający zapach. Nie wysuszał, może nawet delikatnie nawilżał.
  • Maska Kallos Keratin - recenzja tutaj :)
  • Eyeliner w pisaku Longlasting Essence - mój pierwszy eyeliner. Wcześniej sięgałam raczej po kredki. Przyjemnie się go używało, najlepiej trzymał się położony na zwykły matowy cielisty cień lub puder matujący :). Zwykle wytrzymywał cały dzień, czasem w ciągu dnia odbijał się na powiece.
  • Jedna z odżywek Swiss O Par - póki co powiem, że raczej jestem niezadowolona, ale jeszcze muszę ją wypróbować w innym zestawieniu.
  • Maszynki jednorazowe Bic Twin Lady Sensitive - dla mnie kompletny BUBEL! Maszynka po ogoleniu jednej nogi stawała się tępa i, jeśli chciałam ogolić drugą, musiałam albo się męczyć tępym narzędziem, albo chwycić po nową maszynkę! 
  • Płatki Lilibe z Rossmanna - Ok. Raz kupię te, raz inne, Jakoś nie zauważam różnicy specjalnie :)
  • Stara wersja Kremu ochronnego do rąk z BeBeauty - stosowałam do kremowania włosów, na końcówki i do rąk. Końcówek nie przeciążył, przy kremowaniu szału jednak nie było, do rąk był bardzo przyjemny.
  • 3 próbki zapachów z Oriflame - gdzieś się jeszcze jakieś walają, więc zużywam ;) Tu miałam Divine, Sun oraz Ice. Przyjemne zapachy, choć Divine była dla mnie nieco dusząca. Trwałość jest ok 3-4h, więc nie jest aż tak źle. ;)

Przypomniałam sobie jeszcze, że zużyłam jeszcze 2 farby z Mariona, które pokazywałam tutaj. Niestety zapomniałam zrobić przed i po. Powiem tylko, że kolor chwycił ładnie, choć dla mnie za rudo nieco ;) Przez pierwsze 3 mycia wypłukiwał się, aż doszedł do znośnego koloru i ten brąz już tak rudy nie był. Po 3 tygodniach kolor się trzyma ;)


No to chyba na tyle dzisiaj ;)
Może nie jest pokaźne, ale ważne że jest ;)

Trzymajcie się słonecznie ;)

D.
Read More




wtorek, 3 września 2013

Domowe SPA dla dłoni od Perfecty

Pod koniec sierpnia pojechałam na kilka dni nad jezioro cieszyć się ostatnimi dniami wakacji i wielkie było moje zdziwienie, gdy moje dłonie, z którymi dotąd nie miałam problemów, zaczęły się tam przesuszać. Po powrocie smarowałam się wszystkimi kremami, które tylko miałam, lecz nic nie pomogło. Sięgnęłam więc po domowe SPA dla dłoni od Perfecty. Taki zabieg kosztuje nas ok. 2-3 zł i składa się z szafrowego peelingu oraz maski-serum do rąk.


Muszę szczerze przyznać, że cudów się po niej nie spodziewałam. I to był błąd! Moje zaskoczenie było ogromne, bo świetnie poradziła sobie z moimi przesuszonymi dłońmi. 



Na pierwszy ogień idzie peeling, który "zawiera sproszkowany szafir, ciekłą parafinę działającą ochronnie, łagodzące masło ze skórki pomarańczowej, glicerynę i alantoinę". Ładnie złuszcza on naskórek dłoni dzięki dużej ilości malutkich drobinek. Peeling należy zaaplikować na mokre dłonie i masować nim je przez ok. 5 min. 

Powiem szczerze, że samo działanie peelingu bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło i dłonie już były mięciutkie i gładziutkie. Nadszedł czas na drugi zabieg.


Maska-serum "zawiera ciekłą parafinę działającą ochronnie, nawilżający olejek jojoba, a także regenerujący wyciąg z arniki górskiej oraz glicerynę i łagodzącą alantoinę". Po wydobyciu maski z saszetki miałam wrażenie, że jest niej niezwykle dużo, na dłonie nałożyłam więc grubą warstwę produktu, tak, jak zalecił producent i trzymałam ją na dłoniach przez ok. 15 min.


Na odwrocie opakowanie widnieje informacja, że po tym czasie nadmiar maski należy wsmarować. Na moich dłoniach maski już nie było, ale pozostała tłusty, klejący się do wszystkiego film. Odczekałam kolejne 10 minut i nic się nie zmieniło. Wmasowanie w dłonie również nie pomogło. Musiałam przetrzeć dłonie papierowy ręczniczkiem, by "zdjąć" tłustą warstwę z dłoni i móc normalnie funkcjonować. Efekt był bardzo pozytywny, dłonie były miękkie, gładkie i co najważniejsze-nie były przesuszone.

Cały zestaw dwóch zabiegów ma identyczny zapach, który przypomina mi dziecięcą gumę balonową. Czuć go już po otwarciu saszetki. Początkowo był dla mnie przyjemny, jednak im dłużej, tym coraz bardziej miałam go dość. Ale to już kwestia gustu :)

Oba produkty były przebadane dermatologiczne i myślę, że jeszcze sięgnę po ten duecik ;)

Znacie coś dobrego na przesuszone dłonie?

M.

Read More




poniedziałek, 2 września 2013

Hold&Flex - Lakier by Syoss

Witajcie.
Nie wiem jak Wy, ale ja wielką koneserką lakierów do włosów nie jestem raczej. Ot na jakieś wyjście, jak zachce mi się upiąć włosy(czytaj D. się nudzi, albo ma jeszcze godzinę do wyjścia i nie ma co ze sobą zrobić :D) albo wyjątkowo dobrze się ułożą, co by się nie rozpadły tuż po wyjściu z domu. Częściej zdarza mi się używać żeli i pianek, co by busz trochę ogarnąć.
Jednak któregoś dnia, za potrzebą utrwalacza w płynie, jakim jest lakier, ruszyłam do Rossmanna. Trafiłam akurat na promocję lakierów Syoss. Stoję, patrzę, macam. To jeden, to drugi... A może jednak czwarty? No nic. W końcu padło na Syoss, Hold & Flex, Lakier do włosów bardzo mocno utrwalający.

Czym zachęca producent?
Syoss Hold & Flex lakier do włosów bardzo mocne utrwalanie. Profesjonalna stylizacja, profesjonalne rezultaty. Wysoce skuteczne formuły stosowane przez fryzjerów i stworzone przy ich udziale. 24h ochrona i elastyczność. Nie skleja włosów. Nie pozostawia resztek na włosach. łatwy do usunięcia podczas szczotkowania. Pomaga chronić włosy przed promieniowaniem UV.
300ml/ok.15 zł
Skład: Dimethyl Ether, Alcohol denat, Aqua, Octylacrylamide/Acrylates/Butylaminoethyl Methacrylate Copolymer, Aminomethyl Propanol, Parfum, Benzyl Alcohol

Za kilka dni akurat upinałam sobie włosy, więc nadarzyła się okazja do testów. Upinamy, upinamy. Skończone! Teraz kilka psiknięć lakierem, co by loczki się trzymały i nic nie zjeżdżało. Psik, psiiiik. Hmm... Jakoś słabo się to trzyma... No to powtarzamy. Psiiiik! Psiiiiiik! Dookoła głowy... Coś dalej nie gra... Próbujemy, teraz bardzo ostrożnie, żeby nie przesadzić przypadkiem. Psik. Psik, psik. Okej, chyba jest dobrze. Czuć że się trzyma, a włosy lekko usztywnione, ale nie ma betonu zamiast włosów. No to wychodzimy.
Po ok godzinie, może półtorej, czuję, że fryzura przestaje się trzymać. Może nie rozlatuje się cała (profilaktycznie zawsze dopinam więcej wsuwek niż to konieczne), ale jednak coś nie gra. Loczki - puszczone na ok. 4-5 cm. luzem końcówki - zaczynają się rozprostowywać, a na dodatek są potwornie suche i dziwnie sklejone. Ok, widziałam, że tam jest w składzie alkohol, ale zabezpieczyłam je zanim popsikałam.
Przy rozbudowie upięcia ;) włosy były mocno poplątane. Myślałam, że to może moja wina, za dużo nałożyłam lakieru. Przy następnym upięciu psiknęłam mniej więcej połowę mniej. Fryzura w ogóle się nie trzymała, a włosy były i tak poplątane, choć już nie tak mocno. Sama nie wiem, czy to z moją technika utrwalania jest coś nie tak, czy może jednak z lakierem.
Zapach przyjemny, lekko profesjonalny, choć w większych ilościach duszący. Rozpylacz typowy dla zwykłego atomizera. Rozpyla drobne kropelki lakieru, choć dość wąskim strumieniem.
Raczej nie skuszę się na niego więcej. Zacznijmy od tego, że najpierw muszę go wykończyć, co nie bardzo mi idzie ;). Ale damy radę. Jakie polecacie lakiery do włosów? Wiem, że Taft jest całkiem niezły. Coś jeszcze wartego polecenia?

D.
Read More




Return to top of page
Powered By Blogger | Design by Genesis Awesome | Blogger Template by Lord HTML